W walce z kryzysem i deflacją banki sięgnęły po broń, której skuteczność na razie jest niewielka, a możliwe konsekwencje użycia nieznane.
Podobno każdy Polak zna się na medycynie. Także na polityce się zna, na sporcie i na kuchni. A na ekonomii? Nie zna się? To niedobrze, bo powinien. Bez tej wiedzy trudno się obyć we współczesnym świecie. Jest konieczna, by zrozumieć, co dzieje się w gospodarce i jak to odbija się na naszych domowych budżetach. Oszczędzać czy wydawać? Pożyczać czy inwestować? Złoty czy euro? Dla wszystkich, którzy czują niedosyt wiedzy, we współpracy z NBP przygotowaliśmy kolejną edycję „Edukatora Ekonomicznego” POLITYKI. Wyjaśniamy zawiłości zjawisk gospodarczych, pomagamy w rozwiązywaniu codziennych, ekonomicznych problemów.
***
Luzowanie ilościowe polega na skupie wielkich ilości papierów wartościowych w celu pobudzenia wzrostu gospodarczego i poprawy sytuacji na rynkach finansowych. W jego definicji nie ma więc na pozór nic specjalnie niepokojącego. Tym bardziej że banki centralne także w normalnych czasach skupują i sprzedają papiery wartościowe. Robią to w drodze operacji otwartego rynku – jednego ze standardowych narzędzi polityki pieniężnej.
Ożywianie przez obniżanie
Jeśli bank centralny uważa, że w gospodarce jest zbyt mało pieniądza, kredyt jest drogi, banki niechętnie go udzielają, a przedsiębiorstwa niechętnie inwestują, stara się ilość pieniądza dostępnego na rynku zwiększyć. Standardowym narzędziem jest obniżka stóp procentowych, po których udziela pożyczek bankom komercyjnym. Kredyty takie muszą być jednak dobrze zabezpieczone. Dlatego bank centralny, udzielając pożyczki, bierze w zastaw posiadane przez banki komercyjne papiery wartościowe, głównie bony i obligacje skarbowe.