Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Abdullah wygrał Karzajowi wybory

W Afganistanie bez zmian

Tej wojny nie da się poprowadzić do zwycięstwa, a trzeba przekazać odpowiedzialność za kraj Afgańczykom, ale nie talibom.

Po sierpniowych wyborach prezydenckich w Afganistanie obydwaj kandydaci, Hamid Karzaj i Abdullah Abdullah oświadczyli, ze wygrali. Potem jeden z nich powiedział, że wybory zostały sfałszowane przez drugiego i zażądał dogrywki. Na tydzień przed drugą turą, którą wyznaczono na 7 listopada, wycofał się jednak z wyborów, co stworzyło sytuację konstytucyjnie absurdalną: samotny pretendent, Karzaj, jako zwycięzca pierwszej tury miałby w pojedynkę startować w drugiej lub też Państwowa Komisja Wybrocza mianowana przez prezydenta poprzedniej kadencji, Karzaja, miałaby potwierdzić jego ostateczne zwycięstwo.

Karzaj jest Pusztunem, Abdullah – Tadżykiem. Nie-Pusztun nie może rządzić w Afganistanie. Nigdy nikomu z mniejszosci nie udało się tam zdobyć władzy. W pierwszej turze Karzaj uzyskał na początku ponad 50 proc. głosów, co by wystarczyło do objęcia urzędu. Uwzględniono jednak protesty i wtedy Karzaj musiał zaakceptować niewystarczającą większość 49 proc. głosów. Procent ten nawiasem mówiąc odpowiada proporcjom miedzy Pusztunami (większość 49 procentowa w społeczeństwie) a mniejszosciami, które w sumie tworza wiekszość 51 proc., ale nigdy się ze sobą nie dogadają, żeby pokonać Pusztunów. Różnice miedzy Tadżykami, Uzbekami, Hazarami, Turkmenami, Nuristańczykami, Beludżami i sikhami są w sumie większe niż między nimi wszystkimi łącznie a Pusztunami. I to jest pierwszy powód, dla którego Karzaj wygrał. Drugi powód to ten, że głosy w Kandaharze liczył i liczyłby nadal jego brat. Trzeci – to ten, że koalicja sił stabilizacyjnych w Afganistanie (czyli wojska NATO) pilnie potrzebuje zwycięstwa kogokolwiek z tubylców, nawet nieudolnego Karzaja, bo tej wojny nie da się poprowadzić do zwycięstwa, a trzeba przekazać odpowiedzialność za kraj Afgańczykom, ale nie talibom.

Reklama