UE negocjowało umowy o wolnym handlu (Economic Partnership Agreements, EPA) z krajami Afryki, Karaibów i Pacyfiku już od września 2002 roku. Celem tych umów jest zastąpienie jednostronnych przywilejów w handlu, które Unia czasowo przyznała 77 byłym koloniom. Napięta sytuacja w negocjacjach jest związana z datą 31 grudnia 2007, którą Światowa Organizacja Handlu (WTO) ustaliła jako termin zniesienia tych przywilejów. Unia ostrzegła, że kraje, które szybko nie podpiszą EPA, stracą preferencje celne.
Chiny przed Europą
Kraje afrykańskie nie poddały się presji Unii, podaje brukselski portal EurActive. Szczyt zakończył się podpisaniem "partnerstwa równych", które ma pomóc w przezwyciężeniu "tradycyjnej relacji dawca-biorca". Wspólna deklaracja obiecuje współpracę w dziedzinie inwestycji, rozwoju, praw człowieka i działań na rzecz pokoju, ale nie dotyczy newralgicznej kwestii liberalizacji handlu usług i inwestycji.
Prezydent Unii Afrykańskiej Alpha Oumar Konare skrytykował podpisane umowy tymczasowe, które mogą posłużyć do "rozgrywania jednych regionów afrykańskich przeciwko innym". "Jeśli zbudujemy nasze partnerstwo na słabości a nie jedności Afryki, będziemy mieć problemy", powiedział. "Umowy te mogą obciążyć straszliwymi kosztami wiejską Afrykę i afrykański przemysł". Afryka boi się, że wzajemne otwarcie rynków, którego żąda Unia, nie tylko ogołoci budżety krajowe z wpływów z ceł importowych, ale także da mocnym europejskim firmom nieograniczony dostęp do rozwijających się rynków, wyniszczając lokalny przemysł, podaje EurActive.
"Europa jest bliska klęsce w wyścigu konkurencyjnym w Afryce", portal cytuje prezydenta Senegalu Abdoulaye Wade. Polityka inwestycyjna Chin w Afryce (m.