Można byłoby powiedzieć - formalności stało się zadość. Andrzej Olechowski od dawna nie był już kojarzony z Platformą Obywatelską, teraz jednak formalnie z niej wystąpił. Gest Olechowskiego nie jest jednak zwykłą formalnością. Jego list do premiera, mający charakter listu otwartego, jest swego rodzaju manifestem. Manifestem wymierzonym w Platformę, pokazującym, jaką partią miała być, a jaką jest. Gesty polityczne zazwyczaj nie pozbawione są przesady, tak więc i liczba grzechów, które Olechowski przypisał PO nie jest sprawiedliwa. Pierwszy przykład z brzegu: to nie Platforma współdziałała z PiS przy niszczeniu służby cywilnej, przeciwnie, to ona jej broniła i po dojściu do władzy próbuje ją odbudowywać. Rzecz jednak nie w aptekarskim dzieleniu, co jest prawdą, a co retoryczną przesadą.
Tutaj opublikowaliśmy list, jaki Andrzej Olechowski napisał do Donalda Tuska ws. swojego odejścia z PO
Bez względu na reakcje w samej PO, gdzie sprawę próbuje się bagatelizować, gest Olechowskiego jest dla Platformy ciosem, który może się okazać bardziej bolesny niż dziś się wydaje. Nie tylko dlatego, że Olechowski - startując w wyborach prezydenckich, o czym już chyba postanowił, mając za sobą partyjną strukturę i pieniądze Stronnictwa Demokratycznego, odbudowywanego przez Pawła Piskorskiego, bardzo sprawnego w politycznych działaniach i zdecydowanie przez PO skrzywdzonego - może osiągnąć wynik zmniejszający szanse Donalda Tuska na dość łatwe zwycięstwo.