Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Kurs na złotego

Wkrótce wiele banków nie udzieli już kredytu w euro lub we frankach. Takie pożyczki nie znikną z rynku, ale staną się ofertą dla wybranych. A wyboru dokona... bank.
Połączone siły Komisji Nadzoru Finansowego i Narodowego Banku Polskiego, wspierane przez rządowych polityków, wypowiedziały wojnę. Celem ataku nie jest żadne państwo, ale kredyty w innych walutach niż złoty. Pożyczki w dewizach zaciągają przede wszystkim kupujący mieszkania lub osoby planujące budowę domu. Na razie kredyty hipoteczne w euro czy frankach nie zostaną całkiem zakazane, ale mają być znacznie ograniczone. KNF pracuje nad nową wersją tzw. rekomendacji S. Pod tym hasłem kryją się wytyczne dla działających w Polsce banków, dotyczące pożyczek w obcych walutach. Jakie argumenty nasz nadzór przedstawia, aby uzasadnić tę krucjatę?

Przede wszystkim chodzi, oczywiście, o dobro klientów. Kredyt w obcej walucie jest nierozerwalnie związany z ryzykiem kursowym. Przez długi czas, gdy złoty praktycznie bez przerwy się umacniał, spłacający takie pożyczki mogli się cieszyć, bo ich raty z upływem czasu malały. Ale okres światowego kryzysu pokazał, że w sytuacji płynnego kursu walutowego, a taki ma nasz złoty, może zdarzyć się wszystko.

Jeszcze latem 2008 r. za 1 euro płaciliśmy 3,30 zł, a kilka miesięcy później nawet 4,90 zł. W tym roku na szczęście kurs polskiej waluty ustabilizował się w okolicach 4 zł za euro. Ale KNF słusznie przypomina, że nie wiemy, co będzie dalej. Prognozy analityków zakładają, że złoty znów powinien powoli się umacniać wobec euro, choć nie więcej niż o 0,2–0,3 zł rocznie. Te przewidywania nie uwzględniają gwałtownych wydarzeń, które mogą się przytrafić światowej gospodarce. Natomiast doświadczenie minionych dwóch lat uczy, że gdy tylko rynki panikują, zaczyna się masowa ucieczka od walut państw na dorobku, takich jak Polska, i to bez względu na aktualne wyniki ekonomiczne kraju.

Polityka 43.2010 (2779) z dnia 23.10.2010; Poradnik mieszkaniowy; s. 78
Reklama