W piątek francuski senat przegłosował ustawę, podnoszącą wiek emerytalny z 60 do 62 lat, w środę miało ją przyjąć zgromadzenie obu izb parlamentu. Mimo to protesty przeciwko reformie nie słabną: w poniedziałek z powodu strajku nie pracowało wszystkich 12 francuskich rafinerii, w kolejnych protestach na ulice wychodzą na przemian związkowcy i licealiści – ci ostatni dlatego, że wyższy wiek emerytalny jeszcze bardziej utrudni młodym znalezienie pracy. Rząd miał nadzieję, że uczniowie rozjadą się do domów na długi weekend przed świętem zmarłych, ale mogą nie mieć jak dojechać – wskutek niedoborów benzyny na stacjach i strajków na kolei Francji grozi paraliż komunikacyjny.
Już teraz jest to najdłuższy protest społeczny we Francji od 15 lat. Reforma emerytalna stanowi tylko pretekst, prawdziwym powodem jest rozczarowanie rządami Nicolasa Sarkozy’ego – niespełnioną obietnicą podniesienia siły nabywczej Francuzów, pokazowym zaostrzeniem polityki bezpieczeństwa i zamiatanym pod dywan skandalem korupcyjnym na szczytach władzy. Dlatego mimo ogromnych utrudnień ponad połowa Francuzów popiera związkowców. Sarkozy ma zaledwie 29 proc. poparcia, ale odmawia jakichkolwiek ustępstw – wie, że jeśli podda jedyną reformę, pogrzebie swoje szanse na reelekcję za półtora roku. Liczy, że w listopadzie poprawi notowania, obejmując stery G20 i wymieniając część rządu.
Polityka
44.2010
(2780) z dnia 30.10.2010;
Flesz. Świat;
s. 12