– Nie oszukujmy się, podważany jest olbrzymi dorobek Kościoła, z takim trudem odzyskany we współpracy z Komisją Majątkową – skarży mi się przypadkowo napotkany na ławce w parku biskup pomocniczy.
– Co gorsza, utrudnia się Kościołowi odzyskanie tego wszystkiego, co jeszcze do niego nie należy. Oczywiście, jest to niezgodne z nauką Kościoła – dodaje, rzucając kawałki chleba tłoczącym się wokół ławki kaczkom i emerytom.
Biskup nie kryje, że mimo iż emerytów tych karmi codziennie, spotyka się z ich rosnącą niechęcią, a nawet agresją. – To przykre, zwłaszcza że do tego rodzaju manifestacji dochodzi w miejscu, które zostało niedawno odzyskane przez Kościół i obecnie jest jego własnością – wzdycha.
Wbrew temu, co się wydaje i co piszą niechętne Kościołowi media, powiada biskup, Kościół w swoich roszczeniach stara się kierować umiarem i zdrowym rozsądkiem, unikając rozwiązań skrajnych.
– Z tego powodu nie godzimy się na zwrot Kościołowi należących do niego krzyży wiszących w szkołach. Znamy trudną sytuację szkół, wiemy, że brakuje w nich podstawowego wyposażenia, dlatego zdecydowaliśmy się krzyże w klasach zostawić, w zamian za odszkodowanie finansowe, ewentualnie jakąś ziemię i budynki mieszkalne. Niestety, nawet takie gesty nie łagodzą niechęci ludzi nam wrogich.
Zresztą problemu zwrotu dóbr kościelnych nie należy spłycać i sprowadzać wyłącznie do walki o dobra materialne.