Od tamtego czasu nasze podporządkowanie Rosji jeszcze się pogłębiło. Jako przedstawiciel inteligencji żoliborskiej pragnę dać wyraz swojemu oburzeniu kolejnymi decyzjami, jakie zapadają w naszym kraju. Wprowadzenie tylnymi drzwiami pięciu przedstawicieli Rosji do finału konkursu chopinowskiego jest skandalem, jaki nie mógłby się zdarzyć w żadnym niepodległym kraju. Gdyby pan Waldemar Dąbrowski miał odrobinę godności, podałby się do dymisji. Tylko w kondominium możliwe jest, żeby co drugi finalista pochodził z sąsiedniego mocarstwa postkomunistycznego. Nawet w Korei Północnej czy w Południowej jest nie do pomyślenia, żeby połowa finalistów tamtejszego konkursu chopinowskiego była z sąsiednich Chin, które zresztą są potęgą i mają więcej klawiszy niż jakikolwiek inny kraj na świecie.
W Kanadzie ani w Meksyku – państwach sąsiadujących z supermocarstwem – nie zdarzyło się, żeby tamtejsze konkursy chopinowskie padły łupem Białego Domu, i to pomimo że prezydenci Truman oraz Nixon, nie mówiąc już o Condoleezzie Rice, grali na fortepianie, w odróżnieniu od panów Wałęsy, Kwaśniewskiego, Kaczyńskiego i Komorowskiego. Pan Tusk, owszem, gra, ale w piłkę kopaną. Pan Sikorski ćwiczy, owszem, ale jazdę terenową na motocyklu z przyczepą. Pan Komorowski zawiesił podobno swój instrument na kołku, a tu trzeba ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć.