Wszelkich zmian boją się nie tylko bogaci, ale także bardzo biedni rolnicy, których i tak nie mogą one dotknąć. Tym strachem starały się manipulować wszystkie partie. Teraz, tuż przed wyborami samorządowymi i niespełna rok przed parlamentarnymi, partia ludowców tym gwarantem być przestaje – wyroku Trybunału zignorować nie można. Wynik PSL staje się niepewny, stąd ta nerwowość.
Wyrok nie ucieszył także Platformy. Ona również nie chce pomniejszać swoich szans wyborczych i nie ma najmniejszej ochoty na zrażanie elektoratu reformami. Do tej części społeczeństwa, która uparcie się ich domaga, Donald Tusk puszczał oko, wskazując na sprzeciw koalicjanta. Stabilność rządu i obawa przed powrotem PiS do władzy stały się ważniejsze niż usuwanie najbardziej nawet rażących przywilejów. Wyrok Trybunału tego komfortu Platformę pozbawia, choć daje rządowi i Sejmowi aż 15 miesięcy na zmiany.
Jest także kłopotliwy dla Prawa i Sprawiedliwości, pewnie dlatego opozycja nie zabiera w tej sprawie głosu. Spora część wiejskiego elektoratu już należy do PiS, Jarosław Kaczyński w kampanii prezydenckiej zapewniał, że sprzeciwi się wszelkim próbom reform na wsi; dla PSL partia Kaczyńskiego jest obecnie największym zagrożeniem. Ale dziś prezes PiS jest w tym sprzeciwie niewiarygodny – to przecież jego stronnik, Janusz Kochanowski (zginął w katastrofie smoleńskiej), wywołał kłopot, zwracając się jako rzecznik praw obywatelskich do Trybunału w sprawie składek na zdrowie dla rolników. Czyli PiS też chciał przywileje rolników ograniczyć.
Żadnego interesu nie ubije na wyroku TK także SLD. Trybunał orzekł to, co i tak było jasne dla wszystkich, ale po co się narażać rolnikom, mówiąc o tym głośno? Więc Grzegorz Napieralski także milczy. Kiedy już żadna partia nie broni interesów podatników, zrobił to Trybunał Konstytucyjny.