Nikt ci tyle nie da, ile polityk w kampanii obieca. W gąszczu obietnic kandydatów na włodarzy miast, poza rozbudową infrastruktury, wspieraniem kultury czy budową żłobków i przedszkoli, znaleźć można mniej typowe propozycje. Ubiegający się o fotel prezydenta Krakowa Piotr Boroń (b. senator PiS i b. członek KRRiT), popierany przez Prawicę RP, obiecuje m.in. „Kraków lepszych turystów”. Z programu Boronia wynika, że ci gorsi to „jednonocni, kupujący choćby i największe ilości alkoholu w centrum”. Boroń chce, by do Krakowa ściągali turyści, ale nie ci zorientowani na rozrywkę, lecz „korzystający z bogatej oferty kulturalnej i rzemieślniczej” oraz pątnicy. Z kolei kandydat SLD na prezydenta Warszawy Wojciech Olejniczak zadeklarował, że jako prezydent stolicy będzie dążył do tego, aby miasto refundowało środki antykoncepcyjne. W jego programie znalazło się też finansowanie z budżetu miasta: zabiegów in vitro oraz „szczepień na raka szyjki macicy (HPV) i pneumokoki”.
W Tarnowie Stefan Dembowski, przedsiębiorca z USA, zapowiada, że jeśli wygra, zrzeknie się przysługującego prezydentowi miasta uposażenia – na modłę amerykańskich burmistrzów małych miasteczek. Z kolei Jarosław Wieszołek, popierany przez PiS kandydat na prezydenta Rudy Śląskiej, nie zawraca sobie głowy obiecywaniem i rozsyła esemesy: „Zagłosuj na Stanię, to Ci nie stanie” (jednym z konkurentów Wieszołka jest obecny gospodarz miasta Andrzej Stania z PO). (Mlv)
O kampanii samorządowej – czytaj na s. 16.
Polityka
45.2010
(2781) z dnia 06.11.2010;
Flesz. Kraj;
s. 8