Kilka minut przed siódmą rano Iwona Gozdek-Gwondecka, na co dzień pracownica sekretariatu w starostwie, w dniach wyborów wiceprzewodnicząca Obwodowej Komisji Wyborczej (OKW) nr 11 w przedszkolu przy ul. Jana Pawła II w Żyrardowie (woj. mazowieckie), rozpoczyna pracę. Wraz z nią część komisji: dwie urzędniczki i bezrobotna nauczycielka terapii zajęciowej. Spisy wyborców przejrzały wczoraj. Teraz sprawdzają pieczęć i urnę do głosowania, czy pusta. Zamykają ją i opieczętowują. Stemplują karty do głosowania. Dzielą się ulicami i robią kartki z ich nazwami.
Dwie minuty przed ósmą jeszcze jeden rzut oka, czy wszystko jest na swoim miejscu, i pani Iwona (szef zaproponował jej tę pracę) otwiera lokal. Na zewnątrz nie ma nikogo, ale trzy po ósmej zjawia się pierwszy z 1043 wyborców uprawnionych do głosowania w obwodzie.
O godz. 14.30 przychodzi druga zmiana. Inspektorka z urzędu miasta, rencistka, ekonomistka, technik elektryk oraz przewodnicząca Agnieszka Tomaszewska-Cuper, pracownica Cyfry Plus. – Pod koniec października znajomy z komitetu wyborczego Platformy Obywatelskiej zapytał, czy nie popracowałabym w komisji. Zgodziłam się – mówi.
NABÓR. Kandydatury do komisji wyborczych – zgodnie z ordynacją – zgłaszają komitety wyborcze. Po jednej osobie do komisji obwodowej i po jednej do terytorialnej (czyli gminnej, miejskiej, powiatowej i wojewódzkiej). Komisje obwodowe musiały powstać do 8 listopada. – Kandydatów zgłaszanych przez komitety wyborcze jest zwykle zbyt mało – wyjaśnia Anna Lubaczewska, dyrektor delegatury Krajowego Biura Wyborczego w Warszawie. – Wówczas wójt czy burmistrz uzupełniają skład spośród wyborców.
Tzw. zryczałtowana dieta za wszystkie czynności wyborcze w przypadku komisji terytorialnej, do której spływają wyniki z obwodów (od dwóch do kilkuset), to 200 zł dla członka, 225 zł dla zastępcy przewodniczącego i 245 zł dla szefa. W komisjach obwodowych – odpowiednio: 135, 150 i 165 zł.
Co za te pieniądze trzeba zrobić? Przed wyborami komisja musi odbyć kilka spotkań. Aby się ukonstytuować, wybrać przewodniczącego i zastępcę. Potem szkolenie i zaznajomienie się ze spisami wyborców. Trzecie spotkanie (muszą być obecne co najmniej trzy osoby) – przyjęcie i liczenie kart do głosowania. Po cztery dla każdego wyborcy, co daje w obwodzie (maksimum 3 tys. uprawnionych) do 12 tys. kart. Czwarte – przygotowanie lokalu, zwykle w piątek po południu lub w sobotę. Trzeba wtedy ustawić urnę z godłem państwowym i opieczętować ją, rozstawić kabiny lub osłony do głosowania, rozwiesić obwieszczenia wyborcze. Czasem trzeba też zadbać, aby na przykład do przedszkola dowieziono duże krzesła, bo są tam tylko dziecięce. Żeby był zapas przyborów do pisania itd.
W dniu wyborów samorządowych komisja rozpoczyna pracę najpóźniej godzinę przed otwarciem lokalu. Nieprzerwanie muszą w nim być obecne co najmniej trzy osoby, w tym przewodniczący lub jego zastępca oraz mężowie zaufania. Zwykle połowa składu dyżuruje do obiadu, druga po, do zamknięcia o godz. 22.
Jedynie tzw. obwody odrębne mogą być czynne krócej. To szpitale (w 630 uruchomiono obwodowe komisje wyborcze), domy pomocy społecznej (451) oraz areszty (63) i zakłady karne (61). W szpitalach i domach pomocy oprócz urny zasadniczej można wykorzystywać urnę pomocniczą, przenośną. Na czas jej wykorzystywania trzeba zapieczętować wlot urny zasadniczej i zarządzić (w formie uchwały) przerwę w głosowaniu w lokalu wyborczym. Przerwa ta nie jest podstawą do przedłużenia czasu głosowania. Przepisy są bardziej liberalne niż jeszcze 5 lat temu, gdy np. 20-minutowe spóźnienie otwarcia OKW w Legnicy (zaspał palacz z kluczami) wstrząsnęło ramówkami telewizyjnymi. Nie można było bowiem o godz. 20.01 upublicznić sondażowych wyników drugiej tury wyborów prezydenckich („Zaspanie, które wstrząsnęło Polską”, POLITYKA 44/05).
WYBÓR. 21 listopada 2010 r. obwód odrębny w Domu Opiekuńczo-Leczniczym Opatrzności Bożej w Pilaszkowie, gmina Ożarów (mazowieckie) skończył pracę o godz. 17, a dwie godziny później gotowy był protokół i komisja mogła zdać dokumenty. Spośród 130 pensjonariuszy 26 osób było uprawnionych do głosowania, czyli z miejscowym meldunkiem. Renata Oszczyk, przewodnicząca, na co dzień pracownica salonu Orange, i jej zastępczyni Sylwia Milewska, pracownica przedsiębiorstwa robót ogrodniczych, przygotowały lokal w sobotę. W niedzielę przeliczyły i podstemplowały 26 kompletów kart. Niepotrzebna była urna pomocnicza; wszyscy uprawnieni – na wózkach inwalidzkich, o kulach – zagłosowali w lokalu wyborczym, urządzonym w korytarzu przy salach rehabilitacyjnych. W wyborach prezydenckich komisja – przypominają sobie panie – musiała pracować do końca, do godz. 20 (lokale były wówczas czynne od 6 do 20), gdyż jeden z uprawnionych wzbraniał się przed głosowaniem. Gdy personel i inni pensjonariusze namawiali go „Pan idzie, zagłosuje”, starszy pan niezmiennie odpowiadał „Byle kogo wybierać nie będę”.
KULTURA. Ewa Janiak, bezrobotna, przewodnicząca OKW nr 61 w zakładzie karnym we Włocławku (woj. kujawsko-pomorskie), pracuje w komisjach wyborczych od 15 lat. Spośród 1258 skazanych i tymczasowo aresztowanych 157 jest uprawnionych do głosowania. Funkcjonariusz działu ochrony przyprowadza po jednym, dwóch. Pawilonami, według kolejności. Dowody osobiste są w depozycie, więc funkcjonariusz wręcza komisji ich karty tożsamości ze zdjęciem.
Lokal mieści się w jednej z klas przywięziennej szkoły. Za biurkiem nauczyciela stolik, na którym stoją – podobnie jest w każdej OKW – szklanki, filiżanki, kawa, herbata, słone paluszki, ciasto i czajnik elektryczny. – Przyniosłyśmy to wszystko, bo komisjom żaden catering nie przysługuje – powiada Małgorzata Lisiecka, członek komisji, pracownica Sądu Rejonowego we Włocławku.
Ewie Pranik, pracownicy wydziału finansowego urzędu miasta, głosujący osadzony zgłasza postulat: jest wielu chętnych do głosowania, ale większość nie wie, co trzeba zrobić, żeby głosować. Dobrze by było, w przyszłości, wszystkich poinformować. – To taki mój postulat. Dziękuję bardzo i do widzenia państwu – żegna się osadzony.
Na koniec do lokalu wyborczego wzmocniona ochrona (trzech funkcjonariuszy) doprowadza pojedynczo dwóch niebezpiecznych osadzonych. Po ich głosowaniu komisja w pełnym już sześcioosobowym składzie zaczyna liczyć karty. – Lubię tutaj pracować – mówi przewodnicząca Janiak, dla której to kolejny dyżur w więzieniu. – Osadzeni są grzeczni. Komisji nigdy nikt nie ubliżył.
TŁOK. W OKW nr 5 w 3-tysięcznej Izbicy Kujawskiej (woj. kujawsko-pomorskie) tłok za stołem komisji i w lokalu, który ma 20–25 m kw. powierzchni. Otynkowany baraczek to biuro osiedla Zgoda. Z ośmioosobowej komisji za stołem siedzi sześć osób: rolnik, nauczycielka gimnazjum, pracownik zakładu gospodarki komunalnej i wodociągów, bezrobotny, pracownica pomocy społecznej oraz przewodnicząca Grażyna Luntkowska – emerytka, była pracownica DPS. Jest też mąż zaufania komitetu Rozwój Gminy i Miasta Izbica Kujawska. Dwaj pozostali mężowie zaufania już się nie mieścili. – Poszli do domu, na kawkę – objaśnia przewodnicząca.
W RYTMIE MSZY. OKW nr 3 w Brześciu Kujawskim (woj. kujawsko-pomorskie) pracuje w sali widowiskowej Gminnego Ośrodka Kultury. Jest większość ośmioosobowej komisji: nauczycielka, ekspedientka, kucharka, pracownica urzędu miasta i pani informatyk.
– Rytm głosowania wyznaczają godziny niedzielnych mszy – twierdzi Marlena Dudczak, przewodnicząca, sekretarka starosty włocławskiego. Tłoczno się robi kwadrans przed każdą mszą i przez pół godziny po jej zakończeniu. Między godz. 13.30–15.30 jakby przerwa obiadowa. Ok. 16 trochę więcej ludzi, głosują przy okazji poobiedniego spaceru. A po mszy o godz. 17 tłok.
Do stołu podchodzi starsza pani bez dowodu osobistego. – No przecież mnie znacie – przekonuje. – Bez dowodu nie można – tłumaczy przewodnicząca. Pani: – Ja tu drugi raz nie przyjdę, ja mam 90 lat.
– Przykro mi, ale musi być dowód. Może być książeczkowy – podpowiada przewodnicząca.
JAK GŁOSOWAĆ. W OKW nr 1 w urzędzie gminy w Kowiesach (woj. łódzkie) rolnik odbiera karty do głosowania i pyta: – Jak to wypełnić? – Tam jest wszystko napisane – tłumaczy Anna Gwardyńska, członek komisji, pracownica urzędu, bo jej wyjaśnienia (zgodnie z ordynacją) mogą zawierać wyłącznie informacje techniczne i nie mogą agitować. – To znaczy jak? – nie ustępuje rolnik.
W komisji zasiadają m.in. dwie rolniczki, kierowniczka gminnego ośrodka pomocy społecznej i przewodniczący – Dariusz Sobczak, emeryt policyjny. Trzy pozostałe osoby dołączają przed godz. 22. – Ludzie nie wiedzą, jak głosować, bo karty stają się coraz bardziej skomplikowane, prawie jak PIT – mówi przewodniczący.
PATENT. Podobnie we wsi Drzewce (woj. łódzkie), gdzie w OKW nr 3 zasiadają emerytowana nauczycielka, ekolog poszukujący pracy, pracownica urzędu gminy i dwie studentki zaoczne. Urszula Dobrzańska, przewodnicząca, kucharka w przedszkolu, obmyśliła skuteczny patent: – Kiedy pytają, jak głosować, ile postawić krzyżyków, mówimy: na karcie na powiat – jeden krzyżyk, na radnych jeden do trzech, na starostwo i na wójta – po jednym.
OBOWIĄZEK OBYWATELSKI. W OKW w Lipcach Reymontowskich (woj. łódzkie) w Gminnym Ośrodku Kultury i Sportu – same panie. Emerytowana nauczycielka, pomoc w aptece, emerytka, dwie pracownice gminy. Agnieszka Łopatka, przewodnicząca, inspektor wydziału oświaty UG: – Dowód proszę. – Agnieszko! To ty mnie nie znasz? – dziwi się lekko rozweselony pan. – Dzisiaj cię nie znam – powiada pani Agnieszka. Kwadrans później starszy pan do jednej z pracownic gminy: – Nie mogę okazać dowodu, bo go w ogóle nie mam. Ja tu przyszedłem oddać mój obywatelski obowiązek.
FREKWENCJA. We wsi Gzinka (woj. łódzkie) OKW mieści się w nowo wybudowanej remizie OSP. W komisji dwójka bezrobotnych, praktykantka po technikum gastronomicznym i zastępczyni przewodniczącej Joanna Kostrzewa, pedagog. Pracę zaproponował jej znajomy z Niezależnego Komitetu Wyborczego Ziemia Łowicka. – Głosowanie przebiega spokojnie, odnotowujemy dużą frekwencję – mówi wiceprzewodnicząca. W dniu wyborów każda z 25 460 OKW ma obowiązek przesłać do komisji terytorialnej, a ta do komisarza wyborczego informację o frekwencji z godz. 10, 15 i 19. Po zakończeniu głosowania w Gzince frekwencja wyniosła 65 proc.
MILCZĄCA WIĘKSZOŚĆ. W Brdowie (woj. wielkopolskie) siedmioosobowa OKW nr 4 pracuje w zespole szkół, w stołówce. Cały dzień w pełnym składzie: rencistka, rolniczka, ekspedientka, dwie nauczycielki języka angielskiego i pracownica UG obsługująca komputer. Przewodnicząca Barbara Szmajdzińska, nauczycielka wf i sztuki, wnioskowała takie rozwiązanie, żeby wyborcy byli obsługiwani szybko i sprawnie. Aby skorzystać ze wspomagania informatycznego (ok. 90 proc. komisji w kraju), przewodnicząca komisji musiała odebrać login i hasło upoważniające do złożenia żądania wydania licencji, co należało uczynić najpóźniej do godz. 13 w dzień głosowania, a licencję pobrać do godz. 21.
W OKW nr 4 uprawnionych do głosowania było 1667 osób, skorzystały z tego prawa 744. Dotychczasowy wójt nie miał przeciwnika. Można było głosować za jego pozostaniem na stanowisku lub przeciw. 542 osoby były za, 173 przeciw.
W CIEMNO. OKW nr 2 w Kole (woj. wielkopolskie) mieści się w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym, w pracowni gastronomicznej. Do godz. 15 dyżurują tu emeryt, pracownica ZOZ i studentka kosmetologii. – Uprawnionych do głosowania jest 1297 osób – odczytuje przewodnicząca Jolanta Świadek, inspektor pomocy socjalnej po sprawdzeniu w urzędzie miasta, czy wolno jej rozmawiać z dziennikarzami i czy mogą ją fotografować. – Frekwencja na godz. 10 – 73 osoby.
W korytarzu dwie panie studiują obwieszczenia z nazwiskami kandydatów. – Ja w ogóle tych ludzi nie znam, nie wiem, kto to jest ten ani ten – wodzi palcem po obwieszczeniu i pyta retorycznie: – To na kogo ja mam głosować? – Eee – krzywi się druga pani i idzie odebrać karty do głosowania.
RULETKA. W podwarszawskim Lesznie OKW nr 2 ulokowano w niewielkiej sali ślubów urzędu gminy. Wieczorny dyżur pełnią dwie studentki, jedna prawa i prawa kanonicznego, druga archeologii, komendant OSP oraz młody człowiek, który po chwili namysłu przedstawia się jako finansista. Przewodnicząca Teresa Odolańska, szefowa eksportu w prywatnej firmie: – Przykro mi, że wiele starszych osób bez dowodu osobistego trzeba było odesłać z kwitkiem. Ci, którzy głosowali, radzili sobie nieźle z wyborem wójta, trochę gorzej z kandydatami do rady gminy. Ale w wyborach do sejmiku wojewódzkiego było już bardzo niedobrze. – To ruletka – podsumowuje przewodnicząca.
Punktualnie o godz. 22 lokal OKW nr 2 zostaje zamknięty. Mogą w nim teraz przebywać tylko członkowie komisji, mężowie zaufania i pracownik obsługujący komputer. Tutaj i w całej Polsce rozpoczyna się wielkie liczenie. W Lesznie komisja kończy pracę w poniedziałek o godz. 11.30.
ZA ZAMKNIĘTYMI DRZWIAMI. Po zamknięciu lokalu komisja zapieczętowuje wlot urny i rozlicza karty. Niewykorzystane pakuje, opieczętowuje i opisuje. Następnie ustala liczbę wyborców, którym wydano karty i głosujących przez pełnomocnika. Dopiero teraz otwiera urnę i wyjmuje karty. Liczba kart wyjętych z urny i niewykorzystanych powinna dać sumę kart, które komisja odebrała przed wyborami. Jednak często tak nie jest, bo ktoś odebrał kartę, ale jej nie wrzucił do urny. Albo wrzucił dwie, pozostałe schował itp.
Dalej – komisja ustala liczbę kart nieważnych. Każda musi być okazana pozostałym członkom komisji. Znaleźć tam można swobodną twórczość wyborców. Od skreśleń, podkreśleń, krótkich komentarzy, po poematy przepisywane z przyniesionych kartek. Są i przemyślenia („wszyscy są do d…”), wyzwiska („pajac”, „głupek”, „kretyn”) i rysunki np. męskich genitaliów. Niektórzy dopisują własnych kandydatów. Np. „Jezus – bo dobry, miłosierny i uczciwy”. Czasem karty są czymś pobrudzone, najpewniej wydzieliną z nosa – sklejone trudno rozdzielać i odczytać wynik głosowania. Następnie sporządza się protokół. Jeśli w systemie informatycznym, to dane wprowadza się do systemu dwukrotnie. Jeśli system sygnalizuje błąd – trzeba go zlokalizować i usunąć.
Przy frekwencji 47 proc. dopiero we wtorek o północy PKW mogła ogłosić oficjalne wyniki wyborów samorządowych. Jak długo by to trwało, gdyby do urn przyszło wymarzone 80–90 proc. Polaków?