Archiwum Polityki

Ktoś tu kłamie

Pod koniec grudnia 2010 r. prokuratura prawomocnie i ostatecznie umorzyła śledztwo przeciwko prof. Krzysztofowi Hejkemu, bo nie znalazła dowodów potwierdzających, że złamał prawo. Krzysztof Hejke, znany fotografik, wykładowca łódzkiej szkoły filmowej, był pomówiony m.in. o fizyczne i psychiczne znęcanie się nad swoją żoną i dziećmi. On sam uważał, że to zemsta za list protest, jaki napisał w 2009 r. do prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, kiedy dowiedział się, że ówczesny prezes IPN Janusz Kurtyka został odznaczony orderem za odwagę.

W liście oskarżył Kurtykę o rozbicie małżeństwa Hejków. Małżonka profesora była w tym czasie (i nadal jest) zastępczynią redaktora naczelnego „Gazety Polskiej”. Opisaliśmy ten konflikt (POLITYKA 23/09), bo intrygujące były tzw. okoliczności towarzyszące. Fotografik twierdził bowiem, że materiały, na których podstawie autorzy „GP” (w tym jego żona) pisali swoje demaskatorskie teksty, w sposób nieformalny dostawali z IPN i od najwyższych działaczy PiS. Złożył doniesienie do prokuratury, że włamano się do jego domu i ukradziono m.in. fotografie dokumentujące prywatne spotkania dziennikarzy „GP” z politykami PiS. O kradzież podejrzewał swoją małżonkę. Ona w rewanżu doniosła na profesora, że bił i torturował psychicznie ją oraz dwoje dzieci. Świadkami potwierdzającymi jej wersję były osoby ze środowiska „GP” (w tym redaktor naczelny Tomasz Sakiewicz).

W  ostatnim numerze „Gazety Polskiej” Tomasz Sakiewicz napisał we wstępniaku: „Jedyny świadek, którego użyły służby specjalne (aby dokonać rewizji u red. Katarzyny Hejke w poszukiwaniu przedmiotów zgłoszonych przez jej męża jako ukradzione – przyp. P. P.), od ćwierć wieku leczy się na schizofrenię paranoidalną, a obecnie jest ścigany za poważne przestępstwa”. – Tym świadkiem, według Sakiewicza, jestem ja. Dopuścił się zarazem kłamstwa i zwykłej niegodziwości – mówi Hejke. – On przecież wie, że nigdy nie leczyłem się psychiatrycznie i nikt mnie za nic nie ściga.

Prawdopodobnie to nie jedyne kłamstwo w tej historii. Skoro bowiem prokuratura uznała, że prof. Hejke jest niewinny, to znaczy, że osoby pomawiające go o złe czyny składały fałszywe świadectwa.

Polityka 03.2011 (2790) z dnia 14.01.2011; Flesz. Kraj; s. 8
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną