Archiwum Polityki

Licz na siebie

O decyzji radykalnego zmniejszenia składki do OFE (z obecnych 7,3 do 2,3 proc. zarobków) premier poinformował 30 grudnia. Teraz minister Michał Boni przedstawił do konsultacji gotowy projekt ustawy. Przez najbliższy miesiąc mamy nad nim dyskutować. Zamiast zachwytu nad tempem prac, wypada jednak wyrazić rozczarowanie, że – jeśli chodzi o przekonanie 15 mln członków OFE do słuszności decyzji – rząd kilka tygodni zmarnował. Owszem, poszczególni ministrowie chętnie udzielali się medialnie, ale mówili językiem zrozumiałym dla ekonomistów. Członkowie OFE zapewne nadal tkwią w przekonaniu, że ich prawdziwe pieniądze padają ofiarą rządu próbującego przede wszystkim ratować finanse publiczne.

Mają ich w tym utwierdzać liczne symulacje, prezentowane przez Izbę Gospodarczą Towarzystw Emerytalnych (IGTE), przedstawiające wysokość naszej przyszłej emerytury. Po zmianach ma być wyraźnie niższa – straszą OFE. Tymczasem z projektu Boniego wynika, że powinno być odwrotnie. Te 5 proc. naszych zarobków, które zamiast do OFE trafią na specjalne subkonto do ZUS, corocznie będą waloryzowane o średni wzrost PKB z ostatnich 5 lat, z uwzględnieniem inflacji. Gdyby w którymś roku gospodarka wpadła w recesję (w ciągu ostatnich 20 lat nic takiego się nie zdarzyło), ten wynik do średniej nie wejdzie. Boni zapewnia, że przyszłym emerytom da to większy zysk, niż przynosiły do tej pory obligacje, w które OFE inwestowały aż 60 proc. składek. Na naszych kontach pozostanie też 3,5 proc. prowizji od składki, której OFE od tej części składki nie dostaną, a także opłata za zarządzanie.

Można teraz te zasady przerobić na symulacje, tak jak to od dawna robi IGTE, aby przyszli emeryci porównali je z własną sytuacja wiekową i finansową. Bez względu jednak na to, kto jest autorem symulacji, zawsze będą one miały poważną wadę – przyszła rzeczywistość może odbiegać od przyjętych założeń. W pewnym sensie to wróżenie z fusów.

Naprawdę nasze przyszłe emerytury zależeć będą od stanu gospodarki, kiedy już się emerytami staniemy. Ten zaś zależy nie tylko od poziomu składki do OFE, ale też od poziomu zadłużenia kraju, wzrostu PKB, bezrobocia i wielu innych czynników. Także tych związanych z systemem emerytalnym, m.in. od wydłużenia wieku emerytalnego, wcielenia do systemu powszechnego bogatszych rolników, służb mundurowych i górników. Czyli od tych wszystkich posunięć, które w 1998 r. miały być nieodłączną częścią reformy emerytalnej, a na które wszystkie kolejne rządy się nie odważyły. W projekcie Boniego też nie ma o nich ani słowa. Jeśli mamy rozmawiać – to na każdy temat.

Polityka 05.2011 (2792) z dnia 29.01.2011; Komentarze; s. 6
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną