Mój znajomy z przerażeniem stwierdził, że po obejrzeniu w telewizji sejmowej debaty nad raportem MAK nagle skoczyło mu ciśnienie, pojawiły się bóle w tyle czaszki i nudności. Następnie pogrążył się w apatii i nie był w stanie w ogóle niczego oglądać, gdyż, jak przyznał, przestał być czegokolwiek ciekaw. Lekarz pierwszego kontaktu, do którego się udał, uspokoił go oznajmiając, że to zwykła niestrawność wywołana niską jakością produktów, którymi na co dzień żywi się jego ciekawość.
– Zakładam się, że pożera pan wszystko jak leci, łapczywie i bez opamiętania, w biegu, często tuż przed zaśnięciem – wyliczał, uśmiechając się z politowaniem.
Przyznał, że znajomy nie jest wyjątkiem i że obecnie ciekawość większości ludzi jest ciekawością niezdrową – zaspokajaną informacjami fatalnej jakości, w ogóle nienadającymi się do spożycia, często wielokrotnie odgrzewanymi. Nic dziwnego, mówił, że mamy po nich upiorne majaki, śni się nam posłanka Kempa, konferencje prasowe z udziałem posła Błaszczaka albo Krzysztof Ibisz na siłowni, co w dłuższym czasie może powodować poczucie bezsensu życia i zupełne zatrzymanie akcji narządów odpowiedzialnych za myślenie.
– Jeśli chce pan zaspokajać swój głód informacji w sposób zdrowy, musi pan wyeliminować z menu niektóre produkty, zwłaszcza te wysmażone na bazie katastrofy smoleńskiej, debat sejmowych oraz konfliktu PiS i PO.
Z badań wynika, że zawierają one mnóstwo szkodliwych dla organizmu składników, takich jak przemyślenia posła Brudzińskiego, wypowiedzi posła Macierewicza czy pohukiwania marszałka Niesiołowskiego – orzekł lekarz ostrzegając, że ten ostatni jest niestrawny zwłaszcza w połączeniu z posłanką Jakubiak, zaś w zestawie z posłem Girzyńskim czy Mularczykiem może doprowadzić do napadów lęku i białej gorączki.