Archiwum Polityki

Barack i Mubarak

Zważywszy na wagę Egiptu w polityce Ameryki, byłoby dziwne, gdyby nie próbowała sterować wydarzeniami nad Nilem. Postępowanie rządu USA przypominało jednak pogoń za uciekającym pociągiem rewolucji. Ekipa Obamy, która wcześniej wyciszała krytykę Mubaraka i obcięła pomoc dla egipskiej opozycji, była zaskoczona wybuchem rewolty. Stąd wrażenie chaosu i sprzeczne sygnały – zaraz po wypowiedzi prezydenta, że transformacja ma nastąpić „już”, specjalny wysłannik Frank Wisner oświadczył, że Mubarak powinien pozostać dłużej.

Opozycja podchwyciła to potknięcie, chlaszcząc Obamę za wahania i niekonsekwencję. Paradoksalnie jednak, ujawnienie wewnętrznej szamotaniny prawdopodobnie mu się opłaciło. Była ona odbiciem znanych amerykańskich rozterek – stanąć zdecydowanie „po słusznej stronie historii” czy opóźniać proces, aby nie doprowadził do przechwycenia rewolucji przez siły islamistów. Świecka opozycja egipska potrzebuje czasu na przygotowanie się do wyborów. Gdyby postępowanie Waszyngtonu było popisem harmonii, wzbudzałoby to w świecie arabskim większe podejrzenia, że Mubarak ustąpił pod naciskiem Obamy. A ostatecznie ważne jest to, że pociąg pojechał – przynajmniej na razie – we właściwym kierunku.

O sytuacji w Egipcie – s. 12.

Polityka 08.2011 (2795) z dnia 19.02.2011; Flesz. Świat; s. 11
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną