Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

O jedno pięć złotych za daleko

Media alarmują, że w polskiej armii poważnie wzrosła liczba urazów ortopedycznych, zwiększyła się także zapadalność na choroby zakaźne i nerwice. Zdaniem Dowództwa Wojsk Lądowych, jednostki chorobowe atakują żołnierzy niespodziewanie, zazwyczaj przed wyjazdami na poligon, w wyniku czego muszą oni masowo brać zwolnienia lekarskie i pozostawać w domu. Wiadomo, że jak nie wiadomo, dlaczego żołnierz choruje, to chodzi o pieniądze. I rzeczywiście – w „Gazecie Wyborczej” kilku żołnierzy pragnących zachować anonimowość skarży się, że kiedyś za dzień spędzony na poligonie dostawali 25 zł dodatku, dzięki czemu cieszyli się dobrym zdrowiem. Niestety, w zeszłym roku MON obniżyło tę stawkę do 5 zł, co doprowadziło do osłabienia żołnierzy i pogorszenia się stanu ich zdrowia. Przed rokiem 2010, powiadają żołnierze, za miesiąc ćwiczeń można było wyciągnąć prawie 750 zł. Teraz za 150 zł siedzieć w lesie się nie chce, zwłaszcza że warunki są tam prymitywne i urągające podstawowym zasadom.

Pretensjom tym nie można się dziwić – wszyscy wiemy, że przebywanie w lesie przez miesiąc to żadna atrakcja. Zwłaszcza że aby oferowane przez MON 150 zł jakoś wydać, trzeba się długo przedzierać do najbliższego sklepu lub placówki gastronomicznej, niejednokrotnie w błocie i śniegu, a następnie umieć wrócić. Jeśli dodać do tego skromne zazwyczaj zaopatrzenie w takich miejscach, to trzeba przyznać, że działania te bardziej przypominają partyzantkę niż funkcjonowanie nowoczesnej armii.

Z badań wynika, że plaga chorób najbardziej dotknęła szeregowców, którzy na poligonach mają najcięższe warunki. Jak ujawnił jeden z dowódców reporterowi „GW”, na pewnym poligonie doszło do tego, że „był kłopot z przeprowadzeniem ćwiczeń, brakowało kierowców, dowódców drużyn, a nawet załóg moździerzy”.

Polityka 08.2011 (2795) z dnia 19.02.2011; Felietony; s. 94
Reklama