Archiwum Polityki

Polityka i obyczaje

Trwa spór o prawo własności i dostęp konserwatorów do dzieł wypożyczonych z Muzeum Narodowego i wiszących w gdańskiej Bazylice Mariackiej. „Nasz Dziennik” donosi zaś: „Muzeum Narodowe w Warszawie bezprawnie przetrzymuje i nie chce zwrócić zrabowanych po wojnie dzieł sztuki z Bazyliki Mariackiej w Gdańsku. Co więcej, dyrektor muzeum Agnieszka Morawińska żąda, aby to proboszcz bazyliki, ksiądz infułat Stanisław Bogdanowicz, oddał bezcenne dzieła. (…) Możemy podpowiedzieć pani dyrektor jeszcze inne zarządzenie, które mówi o tym samym, co dekret z 1946 r., i jest podobnej proweniencji. A mianowicie zarządzenie Hermanna Goeringa z 1939 r., na mocy którego Główny Urząd Powierniczy Rzeszy konfiskował wyposażenie zamykanych kościołów”.

Reklamując swój nowy tygodnik „Rzeczpospolita” zamieszcza całostronicowe zdjęcie dziennikarza z podpisem: „Redakcja »Rzeczpospolitej« nie boi się opinii Rafała Ziemkiewicza”. Wewnątrz numeru zaś czołowy publicysta stwierdza: „Socjalizm, sam w sobie będąc potwornym i mocno ścieśnionym… jak to ująć ładnie? – »guanem«? – wytwarzał swym guanianym ciśnieniem szczególnego rodzaju diamenty”. Rzeczywiście – nie ma się czego bać!

Redaktor Piotr Zaremba wreszcie ujawnił, kim jest prezes PiS: „Ale widać już dziś, że Kaczyński to nie Krzaklewski czy Geremek. To wciąż samiec alfa będący ważnym punktem odniesienia. Pozostanie nim przez następne lata. (…) Kaczyński zachował, przy wszystkich swoich wpadkach i załamaniach, pozycję króla wyobraźni znaczących grup społecznych i środowisk”.

Kościół wykazuje się niezwykłą troską o środowisko homoseksualne. Pisze w „Naszym Dzienniku” Marek Czachorowski: „Polskie duszpasterstwo zachęca do prowadzenia godziwych i skutecznych terapii dla homoseksualistów, ponieważ bliźniemu należy przyjść z pomocą w potrzebie, a współczesną ludzkość trapi wręcz epidemia homoseksualizmu. Będących w tej potrzebie nawet przybywa, bo każda epidemia się rozszerza, jeśli nie udaje się lub nie chce się zidentyfikować jej przyczyn. Zdaje się, że przeszkadza w tym także środowisko polskich seksuologów”. Nie pamiętają widocznie o przysiędze lekarskiej.

Felietonista „Gazety Polskiej” radzi europosłowi z PJN: „Dobrze natomiast jest, jeśli Migalski świadomie i, he, he, cynicznie próbuje PO skłócić. Jest to właściwy kierunek. Szansa dla »PaJoNków« na sukces jest bowiem właśnie w tym, aby szukać wyborcy nie po stronie PiS – gdzie, co miała niezadowolonych z prezesa, już wzięła – ale wśród rozczarowanych wyborców PO. Innymi słowy, PJN odniesie sukces, jeśli zdoła przyłączyć takich ludzi jak Gowin czy Mężydło (ale, błagam, nie Kazio – to już lepiej gadajcie od razu z Isabel!)”.

Michał Kuźmiński w „Tygodniku Powszechnym” zastanawia się: „Czy Węgrzyn – jak komentowano – przekroczył granicę? Jaką granicę? Przecież taki rechot rozbrzmiewa jak Polska długa i szeroka. Rechocze Polak, komentując wygląd i domniemane zachowania seksualne innych, wulgarne określenia czynności seksualnych i osób homoseksualnych to repertuar wyzwisk dzieci w podstawówkach, gładź szpachlową i kurze fermy reklamuje się przy pomocy kobiecego ciała, standardowym wyposażeniem biur, nie tylko moto-serwisów, są kalendarze z »gołą babą«. Nie umiejąc normalnie rozmawiać o seksualności, uznajemy ją za sprośny sekret, sublimowany w prostackich żartach, być może maskując w ten sposób własną wobec seksu bezradność”.

Warto wiedzieć, jaki jest nasz rząd. Ułatwia to lektura felietonu Wojciecha Reszczyńskiego, który stwierdza: „Rząd, który nie troszczy się o poziom życia obywateli i ich przyszłość, jest rządem złym. Rząd, który nad interes własnych obywateli przedkłada obcy, jest rządem okupacyjnym”. I wszystko jasne.

Do największych pracusiów w Sejmie należy posłanka PiS Anna Sobecka. Jako autorka 1129 interpelacji i wystąpień w tej kadencji bije wszystkich na głowę. Jedną z najgłośniejszych wypowiedzi toruńskiej posłanki były słowa: „Miłosz obrażał Polaków. Książki Miłosza pełne są różnorakiej pogardy wobec Polaków. Szydzi ze wszystkich warstw społecznych. Wielką obelgą jest insynuacja Miłosza, że jakoby w Polsce panował analfabetyzm, a chłopi to są ohydni, śmierdzący głupcy, których trzeba nauczyć myśleć. To jest w »Zniewolonym umyśle«, wydanie z Krakowa z 1990 r., na stronie 293”. W ten sposób posłanka Sobecka protestowała przeciwko uczczeniu laureata Nagrody Nobla i ustanowieniu 2011 r. Rokiem Miłosza. Ilość nie zawsze przechodzi w jakość.

Rodzina Arpada Chowańczaka, słynnego przedwojennego warszawskiego kuśnierza, po wygraniu sprawy o odzyskanie prawa własności do terenów, na których powstaje Stadion Narodowy, przysłała z Argentyny – gdzie osiadła po wojnie – list do prezydenta RP z prośbą, by jednej z ulic w stolicy nadać ich nazwisko. Rodzina legitymuje się wielkimi zasługami z okresu wojny i Powstania Warszawskiego. List trafił do komisji nazewniczej Rady Warszawy. „– Ja nie noszę futer” – oznajmiła przewodnicząca komisji Anna Nehrebecka (PO) i poprosiła o radę w kwestii odpowiedzi innych członków zespołu. „Obowiązuje regulamin – stwierdziła doświadczona w tej dziedzinie Olga Johann (PiS) – i jedna osoba nie może wystąpić o przyznanie ulicy. Powinna zebrać 200 podpisów pod wnioskiem i wskazać obiekt do nazwania”. A sprawę zamknął fakt braku adresu zwrotnego w Argentynie. Zapewne łatwiej będzie zdobyć numer konta państwa Chowańczaków, by wykonać przelew odszkodowania.

Polityka 09.2011 (2796) z dnia 25.02.2011; Polityka i obyczaje; s. 114
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną