Mąż Marty Kaczyńskiej Marcin Dubieniecki ma spore kłopoty. Artykuł, w którym ujawniliśmy, że otworzył kancelarię z radcą prawnym Jackiem M. – bohaterem głośnej afery związanej z zakupem gruntu pod ambasadę Egiptu w Polsce, uruchomił lawinę publikacji o jego innych niejasnych powiązaniach. Pytany o Jacka M., który odpowiada przed sądem za wyrządzenie szkody majątkowej w wielkich rozmiarach (1,4 mln euro), sfałszowanie dokumentów i który przyznał się do skorumpowania egipskiego ambasadora, mąż Marty Kaczyńskiej mówił POLITYCE (9/07): – Czy ja będę prowadził kancelarię z panem M., czy z panem gangsterem Słowikiem, to jest moja prywatna sprawa.
Kilka dni później okazało się, że faktycznie łączą go biznesy z innym gangsterem – choć nie Słowikiem. „Gazeta Wyborcza” ujawniła, że Dubieniecki zarejestrował na siebie spółkę, faktycznie należącą do Tomasza M. ps. Matucha – trójmiejskiego dilera samochodowego, skazanego dwa lata temu za kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą handlującą nielegalnie papierosami i alkoholem.
Ale i to nie koniec. „Dziennik Bałtycki” doniósł bowiem, że w 2009 r. prezydent Lech Kaczyński ułaskawił Adama S., który kilka tygodni wcześniej został wspólnikiem Dubienieckiego. Na S. ciążył wyrok roku i 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata za wyłudzenie 120 tys. zł z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Został ułaskawiony w nadzwyczajnym trybie i w niespotykanym przy tego typu sprawach tempie. Gdy dziennikarz zapytał Dubienieckiego, w jakich okolicznościach poznał S., usłyszał, że za takie pytanie powinien „dostać w dziób” i żeby „się odpier...”.
Wypowiedziami Dubienieckiego dla POLITYKI i „Dziennika Bałtyckiego” zajęła się Okręgowa Rada Adwokacka w Gdańsku. W ciągu roku, odkąd został wpisany na listę gdańskiej ORA, Dubieniecki musi się tłumaczyć przed jej organami ze swej działalności już trzeci raz. Środowisko prawnicze i politycy domagają się także wyjaśnienia sprawy ułaskawienia Adama S.