Archiwum Polityki

Nocą po nowemu

Nowe zasady udzielania pomocy lekarskiej w nocy, weekendy oraz podczas świąt Narodowy Fundusz Zdrowia wprowadził od 1 marca. I nie minął nawet tydzień, a w mediach – zwłaszcza programach informacyjnych – rozpoczął się lament dobrze wszystkim znany: zabrali nam lekarza, NFZ oszczędza na chorych! Czy już wszyscy zapomnieli, jak krytykowano poprzedni system? Gazety pisały, że był nieludzki, bo o 12 w nocy trzeba było szukać lekarza w poradni na drugim końcu miasta, z którą niefortunnie dla ubezpieczonych podpisał umowę konkretny lekarz rodzinny. Takie było prawo: NFZ płacił lekarzom stawki, jakby pracowali całą dobę, ale ci na czas nocy, weekendów i świąt podpisywali umowy z podwykonawcami. I nikt nie sprawdzał, czy wszystko działa tam jak należy: telefony, rejestracja, zadeklarowana liczba dyżurnych.

Teraz będzie inaczej. Z pracujących nocą i w dni wolne od pracy dotychczasowych 663 placówek ostanie się 500. Ale można się zgłaszać do dowolnie wybranego ośrodka z listy udzielających takich świadczeń (warto zapoznać się z tym wykazem wcześniej na stronie internetowej Funduszu i mieć go pod ręką: www.nfz.gov.pl). Jakość pracy ma być na bieżąco monitorowana. I nie płaczmy, że jest gorzej, bo ta nocna pomoc nie jest po to, aby leczyć migrenę lub przeziębienie, tylko nagłe przypadki, których nie jest znowu tak wiele. W sytuacjach zagrożenia życia (wypadki, zaczadzenia, złamania, zawały, udary) trzeba dzwonić po pogotowie, ale – kolejny apel – nie traktujmy go jak przychodni na kółkach!

Nocne kolejki w izbach przyjęć i trudności z dostaniem się do lekarza w dni wolne od pracy to w dużej mierze wina nas samych – ponad połowa udzielanych świadczeń dotyczy banalnych dolegliwości, które można skonsultować z lekarzem rodzinnym w godzinach jego pracy.

Polityka 11.2011 (2798) z dnia 11.03.2011; Flesz. Kraj; s. 8
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną