W związku z wizytą prezydenta Obamy w Polsce przypomnę pewien felieton Arta Buchwalda z lat 60. ubiegłego wieku. Buchwald był najbardziej znanym felietonistą drugiej połowy XX stulecia. Jego teksty, sprzedawane przez syndykat, drukowało jednocześnie 500 gazet „lub czasopism” w krajach anglosaskich. Także pisma za żelazną kurtyną, wśród nich POLITYKA, przedrukowywały teksty Buchwalda, tyle że nielegalnie. Buchwald był wtedy idolem. Przez wiele lat mieszkał w Paryżu. I pod tym względem także chętnie bym poszedł w jego ślady...
Zapamiętałem jego felieton z okazji oficjalnej wizyty Chruszczowa we Francji. Siedzi sobie jakiś paryżanin, może nawet był to sam autor, spokojnie w swoim mieszkaniu, aż tu niespodziewanie składa mu wizytę dwóch panów po cywilnemu. Przyglądają mu się troskliwie. – Coś pan źle wygląda, panie Buchwald. – Dlaczego miałbym źle wyglądać, czuję się świetnie – odpowiada zaskoczony pan domu. – Kiedy pan ostatnio był na badaniach? Przydałby się panu wypoczynek... – W żadnym wypadku, czuję się zdrowy jak koń. – W takich sytuacjach lekarze zalecają zmianę klimatu... – nalegają dwaj panowie. – Ależ klimat w Paryżu świetnie mi służy! – Chodzi o pańskie bezpieczeństwo. – Ależ nic mi nie zagraża! – Na czas wizyty Chruszczowa proponujemy panu wyjazd na Korsykę. Francja stawia! – Nie chcę Korsyki! – wrzeszczy przerażony gospodarz. – Ależ to tylko dwa dni. I to na koszt państwa. – Na Korsykę nie pojadę za żadne skarby! – Dlaczego? Korsyka się panu nie podoba? Przecież to piękna wyspa, tam urodził się cesarz Napoleon. – Nie mogę już patrzeć na Korsykę, znam tam każdy kąt, byłem tam dwa razy, ostatnio w czasie wizyty marszałka Tito. – Aaa, to trzeba było tak od razu mówić. W takim razie proponujemy Lazurowe Wybrzeże.