Nasi politycy konsekwentnie unikają wszelkich literackich skojarzeń, dlatego odnotować należy, iż w minionym tygodniu premier Donald Tusk podczas sejmowej debaty nad wnioskiem o odwołanie minister zdrowia Ewy Kopacz zacytował Boya-Żeleńskiego: „Kiedy słucham tych zastrzeżeń, które poseł Piecha wygłosił tutaj, przypomina mi się takie rymowane powiedzenie, które dotyczyło krytyków »Eunuch i krytyk z jednej są parafii. Obaj wiedzą jak, żaden nie potrafi«”.
Reporterzy „Gazety Wyborczej” o ostatnich antyrządowych wystąpieniach Solidarności: „Manifestacje przebiegły raczej spokojnie. Na kilku z nich pojawiły się flagi konkurencyjnego związku OPZZ, klubów »Gazety Polskiej« i grupki zwolenników PiS. W stolicy do demonstracji dołączyło kilka osób z tablicą »Bł. Janie Pawle II, prosimy ratuj Polskę od grabieży i rozbiorów«”.
W Warszawie gościła Ashi Dorij Wangmo Wangchuck, jedna z czterech królowych matek Bhutanu, który zajmuje wysokie 17 miejsce w światowym rankingu Wskaźnika Szczęśliwej Planety (Polska jest 77). Prezeska Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Bhutańskiej Margarita Lehnert-Kossowska zwierzyła się „Gazecie Stołecznej”: „Bhutańczycy mówią mi: My kochamy naszego króla. Wy też musicie kochać premiera czy prezydenta, bo sami ich sobie wybieracie. Kochacie ich? A ja wtedy nie wiem, co odpowiedzieć”.
Andrzej Seweryn, aktor, a od pół roku także dyrektor warszawskiego Teatru Polskiego, polemizując z dziennikarką „Przekroju”, bez zachwytu wyrażającą się o firmowanym przez nowego szefa spektaklu, w którym na scenie ścierają się poglądy na Polskę Gombrowicza i kardynała Wyszyńskiego: „Znam wielu mądrych ludzi, którzy są tym spektaklem zachwyceni tak jak ja. A że sala nie zawsze jest pełna, cóż, mam zrobić przedstawienie pod tytułem »Mecz Jarka z Donaldem?«”.
Bogdan Loebl, poeta, pisarz, kiedyś autor tekstów popularnych piosenek, w obszernym wywiadzie dla „Dużego Formatu” wraca do wspomnień z czasów głębokiego PRL, kiedy trafił do Rzeszowa, gdzie akurat miejscowe władze partyjne postanowiły zbudować od podstaw środowisko literackie: „Kruczek (ówczesny sekretarz rzeszowskiego KW PZPR – PiO) kazał dać mi mieszkanie poza wszelką kolejnością, więc mieszkałem sam w całym bloku, gdzie jeszcze nie doprowadzono elektryczności. Wykończono tylko moją kawalerkę, była woda, kanalizacja i drzwi, które mogłem zamykać i otwierać o dowolnej porze dnia i nocy. Świeciłem sobie świeczkami”.
Agnieszka Holland w wywiadzie dla „Magazynu Filmowego SFP”: „Do dzisiaj czasami mam wrażenie, że rządzący traktują kulturę jak kwiatek u kożucha, a twórców jak pasożyty oczekujące na przywileje. Tymczasem nie da się modernizować kraju złożonego z wtórnych analfabetów. Jesteśmy w straszliwej zapaści i tracą na tym zwyczajni ludzie, pozbawieni wymiaru duchowości, którego nie oferuje im ani polski kościół, ani TVN24”.
Teatrolog Dariusz Kosiński przekonuje w „Tygodniku Powszechnym”, iż po katastrofie smoleńskiej romantyzm objawił się nam „jako rzeczywistość bliska i zarazem upiorna”: „Na Krakowskim Przedmieściu zobaczyliśmy przecież czysty dyskurs romantyczny. A my, mainstreamowa inteligencja, znaleźliśmy się po stronie mędrca, który chodzi po wsi i niczego nie rozumie. Przecież ludzie spod krzyża, których oglądamy w filmach Pospieszalskiego, Stankiewicz czy Żmijewskiego, to Karusia! Niczym mędrzec Śniadecki ze swoim szkiełkiem i okiem, patrzymy na nich i twierdzimy, że duby smalone bredzą… Dla mnie to dość nieprzyjemne odnaleźć się po stronie Śniadeckiego…”.
Andrzej Wajda, który ma nakręcić film o Wałęsie, w rozmowie z „Polską” wspomina: „Lech Wałęsa miał jechać na spotkanie z Alfredem Miodowiczem, okazało się, że ktoś go musi zawieźć do studia. Zaproponowałem, że zrobię to ja. W telewizji zmienili przez ten czas zdanie i przysłali własny samochód. Jednak ja i tak podaję się za szofera Wałęsy”.
Eugeniusz Kłopotek, poseł PSL, nie wyklucza, że po wyborach jego partia dogada się z PiS. „W warstwie ideowej nie jesteśmy od siebie daleko – przyznał w wywiadzie dla „Faktu”. – Łączy nas stosunek do tożsamości narodowej, do przeszłości, a w sferze społeczno-gospodarczej nie ma między nami takich rowów, których nie można, w ramach kompromisu, zasypać…”.
Marta Szulawiak, gwiazda telewizyjnego programu „Top Model”, ma wystartować w wyborach do Sejmu z list SLD. Właśnie zaczęła kampanię, udzielając „Super Expressowi” wywiadu pod ekscytującym tytułem „Tańczyłam na rurze, żeby pomóc mamie”. Zagrożony poczuł się Ryszard Kalisz, który samokrytycznie przyznał w telewizji, że Szulawiak jest od niego lepsza i wskazał jej największą zaletę – „Ma dużą wrażliwość społeczną”.
Aleksandra Jakubowska, dawna „lwica lewicy”, chyba o tej samej kandydatce: „Właśnie dowiedzieliśmy się, że striptizerka będzie startować do Sejmu z list SLD. Nawet zapytałam Millera, czy to ma być dla niego konkurencja”.