Archiwum Polityki

Poznaj smak kłamstwa

W koszmarnych czasach PRL, zwłaszcza u jej zarania, kiedy panował analfabetyzm, istniały biura pisania podań i listów. Do naczelnika więzienia, do biura paszportowego, do komendy milicji, do więźniów i do zesłańców – wszędzie trzeba było zwracać się na piśmie, a ciemny lud pisać nie umiał. Władza musiała tolerować małe prywatne biura pisania listów, bo w przeciwnym wypadku nikt by do niej nie pisał. Brutalnymi metodami zmuszała więc ludzi do nauki czytania i pisania, od sierotki do bezkonnej wdowy – każdy musiał sylabizować, żeby wydukać „PKWN” lub „BIE-RUT”. Od tamtego czasu kolejne pokolenia nie znoszą nauki czytania i pisania. Gdy już wszystkich nauczono czytać, biura pisania listów umarły. Zabili je komuniści.

Miejsce zwyczajnych listów zajęły teraz listy otwarte. W sprawie Smoleńska, w sprawie autostrady, w sprawie zwolnienia Krzysztofa Skowrońskiego czy nominacji Jacka Sobali, w sprawie neonów czy palmy na Rondzie de Gaulle’a – mnożą się listy otwarte. Ponieważ większość adresatów, z premierem na czele, jest zbyt zajęta, żeby na nie odpowiadać, otwieram Biuro Odpisywania na Listy Otwarte. Oto próbki gratis, w ramach promocji.

Odpowiedź premiera Donalda Tuska na list otwarty Pani Agnieszki Karaś, pisarki i tłumaczki („Rzeczpospolita”, 17.06.2011 r.): „Wielce Szanowna Pani Pisarko i Tłumaczko! Dziękuję bardzo za list w obronie Państwowego Instytutu Wydawniczego przed grożącą mu likwidacją. Dzięki Pani dowiedziałem się, że jest to najpoważniejsze polskie wydawnictwo, przez dziesiątki lat ułatwiało dostęp do literatury, jest częścią dorobku kultury polskiej.

Jako premier wszystkich Polaków, muszę jednak brać pod uwagę różne opinie, także tych, którzy uważają, że PIW = PRL, zostało narzucone przez reżim komunistyczny tuż po zakończeniu okupacji niemieckiej i rozpoczęciu okupacji sowieckiej. Fakt, że PIW wydawał dzieła Prusa, Fredry i Herberta, nie jest okolicznością łagodzącą, nie usprawiedliwia uwikłania we współpracę z takimi autorami jak Antoni Słonimski, który powrócił z Londynu do PRL i ma na sumieniu wstydliwy wiersz o decyzji Czesława Miłosza; Wisławy Szymborskiej, uwikłanej kiedyś we współpracę z organem Władysława Machejka »Życie Literackie«; Aleksandra Wata, który zanim przejrzał na oczy – był komunistą, nie mówiąc już o takich autorach jak Zygmunt Bauman czy Krzysztof Teodor Toeplitz, których uwikłanie w PRL nie jest dla nikogo tajemnicą.

Szanowna Pani!

Nie podzielam wszystkich tych poglądów, ale muszę widzieć sprawy w szerszym kontekście, jakim są mnożące się na każdym kroku próby rehabilitacji PRL, muszę mieć pieniądze na wydawnictwa obiektywne i artystyczne, nieuwikłane, jak np. »Fronda«, muszę się liczyć z faktem, że mam w moim gabinecie dwóch ministrów, którzy są zwolennikami zburzenia Pałacu Kultury w Warszawie. Pod pretekstem ochrony teatrów, wydawnictw, orkiestr symfonicznych, Warszawskiej Jesieni, Maryli Rodowicz i innych pomników kultury, ba, nawet neonów i barów mlecznych usiłuje się zafałszować pamięć o PRL. Jako premier nie mogę pozostawać głuchy na te opinie, choć nie zawsze je podzielam, o czym świadczy fakt, że Pałac nadal stoi.

Ze względu na kontrowersyjny charakter sporu zamierzam powrócić do tej sprawy niezwłocznie po wyborach parlamentarnych.

Z wyrazami szacunku,

Donald Tusk”.

Odpowiedź Dominiki Wielowieyskiej na list bardzo otwarty Rafała A. Ziemkiewicza („Uważam Rze”): „Dziękuję, że łaskawie zaliczyłeś mnie do »ludzi przyzwoitych, którzy wciągnięci zostali w kłamstwo«, a także, że ja osobiście »wykonuję swój zawód przyzwoicie i nigdy nie skłamałam«, ale znalazłam się w imperium zła. Jak każda kobieta jestem czuła na komplementy, zwłaszcza od takiego autorytetu jak Ty. Pochwała z Twojej strony to więcej niż Order Orła Białego dla Adama. Dziennikarstwo to zawód ludzi próżnych, którzy sprzedają swoje opinie, wiadomości, głos, wygląd, a nawet buty.

W pełni podzielam Twoją opinię o środowisku, w jakim »tkwię coraz głębiej«, a które »opluwa i gnoi« historyków piszących prawdę, »firmuje kłamstwo«, ma »milczący udział w kłamstwie smoleńskim«, milczy pomimo »podłości«, »bezczelnego łamania ustawy« przez premiera itp. Moich kolegów i koleżanki z redakcji – Czuchnowskiego, Kublik i Wiśniewską – słusznie nazywasz »cynglami«, a także wdzięczna Ci jestem za ostrzeżenie, żebym zdążyła wyskoczyć z tego garnka, w którym mnie gotują jak żabę, »zanim będzie za późno«.

W liście Twoim widzę tylko dwa nieporozumienia – małe i duże. Małe, kiedy piszesz, że rządy PiS »nie budziły Twojego zachwytu…«. To dla mnie rewelacja. Musisz mi kiedyś o tym opowiedzieć. Duże nieporozumienie polega zaś na tym, że Twoim zdaniem ja nie pasuję do tego kłębowiska kłamców, cyników i bezczelnych moralistów. Otóż mylisz się! Jest wręcz odwrotnie – jako jedyna sprawiedliwa czuję się na tym złomowisku moralnym po prostu znakomicie. Gardzę nimi wszystkimi i na tym nawozie kwitnę. Ja jestem święta, a dookoła sami grzesznicy – trudno o większy komfort. Pomyśl, kim ja bym była, gdybym pracowała w gazecie i w radiu, które codziennie głoszą prawdę, tylko prawdę i całą prawdę? Byłabym tylko jeszcze jedną niepokalaną dziennikarką, jak Joanna Lichocka, Anita Gargas, Dorota Kania, nie mówiąc o Twoich kolegach – Zarembie, Mazurku i innych aniołach prawdy.

Niewiele wiesz o naturze kobiety. Ja uwielbiam być perwersyjna. W obliczu pachołków Tuska odczuwam jakieś dziwne podniecenie. Im więcej łżą – tym bardziej mnie rajcują. A kiedy patrzę, jakie piruety wyczynia Agnieszka Kublik, żeby wymiksować Czarzastego i Kwiatkowskiego z TVP, jak z rąk Wojciecha Mazowieckiego kapie krew Łukasza Kamińskiego z IPN, wtedy dopiero odczuwam rozkosz. Tak musiał czuć się Jerzy Kosiński w klubach sadomaso Nowego Jorku. Nie masz pojęcia, jaką rozkosz daje pozycja na kolanach z karkiem ugiętym w obie strony. Spróbuj, porzuć ten mdły Raj, w którym aż się robi niedobrze od prawdy, przejdź na ciemną stronę mocy. Poznaj smak kłamstwa, a kłamstwo Cię wyzwoli

Dominika”.

Polityka 26.2011 (2813) z dnia 20.06.2011; Felietony; s. 104
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną