Archiwum Polityki

Jak uratować euro?

W całej Unii Europejskiej tematem nr 1 jest przyszłość wspólnej waluty. W Polsce, mimo trwającej kampanii wyborczej, prawie się o tym nie rozmawia. Sięgnęliśmy więc do formuły „zrób to sam” i w miniony czwartek w siedzibie POLITYKI odbyła się debata ekonomistów i polityków z Polski, Niemiec i Wielkiej Brytanii o reformowaniu strefy euro. Trudno było wybrać bardziej trafny dzień na taką konferencję. Gdy bowiem trwała dyskusja – zorganizowana przez Centrum Strategii Europejskiej demosEUROPA, Fundację im. Friedricha Eberta (i POLITYKĘ) – najważniejszy indeks warszawskiego parkietu, WIG20, spadł o ponad 7 proc., a złoty przekroczył nawet granicę 4,50 zł za euro. Na szczęście nastroje uczestników kilku paneli, jak i licznej publiczności, nie były aż tak pesymistyczne jak giełdowych inwestorów.

Maciej Grabowski, wiceminister finansów, zwrócił uwagę na obowiązujący od początku roku tzw. semestr europejski, czyli procedurę kontroli narodowych budżetów już na etapie ich projektowania. Przypomniał również o uzgodnionym na niedawnym szczycie we Wrocławiu pakiecie zmian („sześciopak”), wzmacniającym zdecydowanie dyscyplinę w strefie euro. A poseł do Bundestagu Carsten Schneider zapewniał, że nie będzie problemów w niemieckim parlamencie z akceptacją nowego, stałego funduszu stabilizacyjnego. To w nim pokładane są olbrzymie nadzieje na uspokojenie rynków finansowych (choć nie wiadomo, w jaki sposób ten fundusz miałby być wzmocniony z 440 mld euro do oczekiwanych 2 bln).

Najwięcej uwagi uczestnicy paneli dyskusyjnych poświęcili oczywiście Grecji, niemal zgodnie uznając, że umorzenie temu krajowi części zobowiązań jest niezbędne, a tzw. kontrolowane bankructwo coraz bardziej prawdopodobne. Zdecydowanie mniejszy entuzjazm wzbudziły natomiast pomysły wyjścia/wyrzucenia Grecji ze strefy euro. Prof. Ian Begg z London School of Economics zarysował bardzo mroczny scenariusz: ucieczkę kapitału z Grecji, eksplozję inflacji po gwałtownej dewaluacji nowego pieniądza, społeczny i polityczny chaos, a wreszcie zdecydowanie mniejsze szanse na jakiekolwiek reformy niż teraz, gdy kraj jest uzależniony od unijnej pomocy. – Bardzo się martwię, że być może musimy sprowokować wyjście Grecji ze strefy euro, bo dopiero po nim uświadomimy sobie, jakie straszne mechanizmy zostaną uruchomione – stwierdził Jakob von Weizsäcker z ministerstwa gospodarki Turyngii. Wielu gości wskazywało jednak, że mamy już coraz więcej narzędzi, by bronić się przed podobnymi kryzysami w przyszłości. Jeśli, oczywiście, przetrwamy kryzys obecny.

Polityka 40.2011 (2827) z dnia 27.09.2011; Flesz. Kraj; s. 6
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną