Archiwum Polityki

Sucho w Oceanii

Dwa wiadra dziennie – do takiej ilości wody muszą się ograniczyć mieszkańcy Tuwalu, maleńkiego państewka na Pacyfiku. Stan klęski żywiołowej ogłosiło też sąsiednie Tokelau, woda jest racjonowana na Samoa, władze Australii zastanawiają się nad ograniczeniem jej zużycia o 30 proc. w południowo-wschodniej części kraju. Wszystko z powodu La Nińa, anomalii pogodowej, przez którą cały region nie widział deszczu już od pół roku, a zdaniem meteorologów, opadów nie ma się co spodziewać przed grudniem. Dlatego mieszkańcy Oceanii nie mogli magazynować deszczówki na czarną godzinę. Kiedy podnoszące się wody Pacyfiku przebiły się do ich wód gruntowych, całkowicie zasalając studnie, katastrofa była o krok. Na Tuwalu padła część zwierząt, do niczego będą też następne plony. Władze obawiają się głodu. Na pomoc ruszyli bogatsi. Marynarka Stanów Zjednoczonych wysłała na miejsce okręt z zapasami wody pitnej, drogą lotniczą przewożą ją Australia i Nowa Zelandia. Ta ostatnia dostarczyła też maszyny do odsalania wody.

Jednak nawet gdy ten kryzys się skończy, wyspiarze nie będą się mogli poczuć bezpiecznie. Żaden inny kraj na świecie nie jest tak zagrożony zmianami klimatycznymi jak Tuwalu. Najwyższy punkt archipelagu to tylko 4 m n.p.m. Wobec coraz silniejszych efektów globalnego ocieplenia i podnoszących się poziomów mórz naukowcy przewidują, że za pół wieku Tuwalu całkowicie zniknie pod falami Pacyfiku.

Polityka 43.2011 (2830) z dnia 19.10.2011; Flesz. Świat; s. 10
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną