Na zdominowanej przez prawicowy FIDESZ węgierskiej scenie politycznej rośnie nowa siła. Ruch Węgierskiej Solidarności – scalający rozproszone dotąd związki zawodowe. Zainicjowały go na początku października związki zawodowe służb mundurowych oraz urzędników publicznych. A na czoło od razu wysunął się przewodniczący związku zawodowego straży pożarnej 42-letni Kornel Arok. Był jednym z organizatorów październikowych demonstracji w Budapeszcie – w rocznicę wybuchu powstania narodowego zgromadziły ponad 25 tys. uczestników.
Arok pochodzi z Kaposvaru, gdzie mieszka z żoną i trzema synami. Nim został strażakiem, był i sanitariuszem, i kelnerem, i kucharzem. Od 8 lat jest przewodniczącym związku strażaków w Budapeszcie, gdzie kończy studia politologiczne. Zrobiło się o nim głośno rok temu, kiedy karę w wysokości 30 tys. forintów (wtedy ok. 150 euro) za zorganizowanie demonstracji bez zgody władz spłacił workiem pięcioforintówek, które są na Węgrzech najniższą monetą obiegową. Arok uważa, że premier Viktor Orban wprowadził na Węgrzech dyktaturę, której należy się przeciwstawić, i nie wyklucza, że za dwa lata Węgierska Solidarność (której logo nawiązuje do polskiej Solidarności) przekształci się w partię, aby wystartować w wyborach do parlamentu.