Miłośnicy Tatr mają powody do niepokoju, bo kornik drukarz sieje spustoszenie w tatrzańskich lasach i tylko w ciągu minionych 12 miesięcy Tatrzański Park Narodowy musiał wyciąć 30 tys. świerków. Według szacunków TPN ofiarą kornika padnie aż jedna trzecia drzewostanu i większości będą to drzewa co najmniej 80-letnie.
W parkach narodowych przyroda powinna radzić sobie sama z podobnymi problemami – drzewa mają obumierać, ulegać biodegradacji, a na ich miejscu powinny wyrastać kolejne. Jednak, jak wyjaśnia dyrektor TPN Paweł Skawiński, ta zasada obowiązuje tylko w obszarach ochrony ścisłej, gdzie drzewostany mają charakter naturalny, a więc głównie w wyższych partiach gór. Większość Doliny Kościeliskiej, gdzie turyści tej jesieni obserwowali padające pod piłami drwali gigantyczne drzewa, znajduje się w tzw. strefie, a tu ingerencja człowieka jest dopuszczalna i usprawiedliwiona. Tym bardziej że drzewostan dolnego regla jest efektem sztucznych nasadzeń. Na początku XX w. Tatry zalesiano jednak wyłącznie świerkiem, którego monokultura sprzyja ekspansji szkodników. – Około 20 proc. drzew zostawiamy, a w wolnych miejscach sadzimy buki, jodły i jawory, tak by zapewnić Tatrom różnorodność gatunkową i w ten sposób uodpornić je na podobne kataklizmy – informuje dyr. Skawiński. O tym, że takie postępowanie ma sens, jest przekonany wiceminister środowiska i główny konserwator przyrody Janusz Zaleski, który powołuje się na dobre efekty nasadzeń drzew liściastych w latach 80. w Górach Izerskich (Karkonosze).