Wróżyli mu koniec kariery politycznej, a on wraca zaledwie po ośmiu miesiącach. Baron Karl-Theodor zu Guttenberg, b. minister obrony Niemiec, przyłapany na plagiacie pracy doktorskiej, uznał, że czas zakończyć pokutę. Pod koniec listopada wziął udział w prestiżowej konferencji na temat bezpieczeństwa w Kanadzie, w Niemczech ukaże się niebawem wywiad rzeka, w którym Guttenberg przyznaje się do „katastrofalnych błędów” i snuje polityczne plany na przyszłość.
Moment powrotu jest nieprzypadkowy: w ubiegłym tygodniu bawarska prokuratura ogłosiła umorzenie śledztwa przeciw b. ministrowi o naruszenie praw autorskich. Uniwersytet w Bayreuth już wcześniej odebrał mu tytuł doktora, a śledczy zadowolili się wpłatą 20 tys. euro na cele dobroczynne. W szukanie plagiatów w doktoracie ministra zaangażowały się całe rzesze młodych naukowców, do prokuratury wpłynęło w sumie 199 doniesień o popełnieniu przestępstwa.
Przed skandalem Guttenberg był murowanym kandydatem na lidera bawarskiej CSU, wielu widziało w nim przyszłego kanclerza. Baron najwyraźniej wciąż marzy o polityce, ale jego rodzima partia nie cieszy się z jego szybkiego powrotu: na razie (według „Spiegla”) ma popracować w prestiżowym Centrum Studiów nad Bezpieczeństwem Międzynarodowym w Waszyngtonie – jako „uznany mąż stanu”.