Podczas gdy polskie wojsko ochraniające kraj jest już w pełni zawodowe, siły ochraniające to wojsko osiągają poziom coraz bardziej amatorski. Siły te noszą nazwę Specjalistyczne Uzbrojone Formacje Ochronne (SUFO), a ich zadaniem jest pilnowanie jednostek i kompleksów wojskowych, w tym tak ważnych jak sztaby, koszary GROM i Żandarmerii Wojskowej czy baza F-16 w Łasku. Formacje są cywilnymi firmami, między którymi trwa ostra rywalizacja o kontrakty na ochronę, dlatego walcząc o zamówienia, na potęgę obniżają ceny usług.
Media alarmują, że zatrudniani przez SUFO ochroniarze dostają nie więcej niż 7 zł za godzinę warty, co powoduje, że do pracy zgłaszają się głównie renciści, emeryci i inne osoby o niepełnej – delikatnie mówiąc – przydatności do pracy w ochronie. Nic dziwnego, że podczas wart zdarzają się zasłabnięcia, a także przypadki tzw. niekontrolowanych wystrzałów, wynikające z nieumiejętności obchodzenia się z bronią. Jedna z firm w trosce o zdrowie swoich ochroniarzy postanowiła nawet podpiłować iglice w broni używanej przez ochroniarzy, tak aby w ogóle nie dawało się z niej wystrzelić, dzięki czemu przy okazji wzrosło bezpieczeństwo pracowników jednostki.
Gazeta Wyborcza” doniosła niedawno o napaści na emeryta ochraniającego koszary 12 Brygady Zmechanizowanej w Stargardzie Szczecińskim. Nieznani sprawcy ogłuszyli go, sparaliżowali gazem, a następnie pozbawili broni z pełnym magazynkiem ostrej amunicji. Czytając o tym, trudno się dziwić informacji gazety, że pięć firm ochraniało obiekty wojskowe w ten sposób, że w ogóle nie dowoziło do nich swoich ochroniarzy. Niewykluczone, że dzięki temu udało im się uchronić swoich pracowników przed agresywnym zachowaniem osób usiłujących te obiekty okraść. W tej sytuacji fakt, że wojsko zerwało umowy z owymi pięcioma firmami, trzeba uznać za kontrowersyjny i nie do końca przemyślany.
Niektórzy zastanawiają się, dlaczego wojsko samo nie chroni swoich jednostek? Byłoby to rozwiązanie logiczne, niestety zdaniem oficerów Sztabu Generalnego nieopłacalne, dlatego wojsko nie może sobie na nie pozwolić. Jak się okazuje, taka ochrona wymagałaby m.in. specjalnego opłacenia dowódców wart, rozprowadzających, a także poniesienia kosztów umundurowania, ubezpieczenia itp. Z wyjaśnień sztabowców wynika, że na skutek profesjonalizacji armii jest ona po prostu za droga, aby wynajmować siebie do zadań takich jak ochrona własnych jednostek.
Niestety wygląda na to, że sytuacja kadrowa w oddziałach SUFO będzie się pogarszać. W wyniku podniesienia wieku emerytalnego ochroniarze tej formacji będą wkrótce jeszcze starsi, a więc mniej zdolni do upilnowania siebie i powierzonego im mienia. Jedyna nadzieja w tym, że w wyniku oszczędności dokonywanych przez MON, w jednostkach wojskowych będzie coraz mniej rzeczy, które ktoś miałby ochotę z nich wynieść.