Archiwum Polityki

Pochodnia na kółkach

Nie ma dnia, żeby nie pokazywano w telewizji ludzi w kominiarkach. Raz są to agenci CBA, innym razem generał podejrzany o korupcję, jeszcze innym – kibolopatrioci i antyfaszyści, zakłócający pełne godności i radości rodzinne pikniki i pochody 11 listopada. Kominiarka zastępuje już hełm i rogatywkę jako nakrycie głowy bitnych Polaków, całkiem dobrze leży na kwadratowym łbie.

Żeby wyjść z domu, trzeba dziś mieć przy sobie kominiarkę i milion złotych na kaucję. Inicjatywa prezydenta, żeby ograniczyć noszenie kominiarek, może okazać się niekonstytucyjna. Konstytucja gwarantuje prawo do kominiarki i naród coraz szerzej z tego prawa korzysta.

Dlatego proponuję przekształcić prawo do kominiarki w obowiązek jej noszenia – wówczas Polacy będą od tego uciekać. Inna sprawa, że pewni ludzie powinni mieć wręcz obowiązek chodzenia w kominiarce, żeby mi się bez kominiarki nie pokazywali na oczy. Eryk Mistewicz opisuje („Uważam Rze”), że podczas warsztatów we Francji rozłożył zdjęcia polskich polityków, prosząc o przyporządkowanie zdjęć do „rządu” i do „opozycji”. Zadanie zostało wykonane prawie bezbłędnie. Jeżeli politycy mają na twarzy wypisane, kim są, to czyż nie powinni chodzić w kominiarkach? Znajomy minister zapowiada, że nie będzie terapii szokowej. Stopniowo, tak żeby nikogo nie bolało, do roku 2030, cały naród będzie już chodził zakapturzony.

Zacznę od siebie: zakładam kominiarkę, ponieważ w powietrzu wisi hasło: „Bij dziennikarzy!”. Lżenie dziennikarzy miało już miejsce pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu, na łamach niektórych gazet i czasopism, a teraz dochodzi niszczenie i palenie wozów telewizyjnych. Przewiduję, że to jeszcze nie koniec. Działania te mają na celu zniszczenie zapisu wydarzeń (rycerze w kominiarkach nie chcą być uwiecznieni przez kamery), jak i danie świadectwa swojej wrogości wobec mediów. Podpalając wóz transmisyjny, dajemy wyraz naszym wartościom – umiłowaniu ojczyzny i prawdy, wysyłamy czytelny sygnał polskojęzycznym mediom. Płonący wóz transmisyjny to pochodnia na kółkach.

Kominiarka z azbestu, odporna na ogień i na kostkę brukową, dobrze zabezpieczy uczestników obywatelskiej debaty, a także niewinne kobiety i dzieci, które pokojowo i radośnie świętują odzyskanie niepodległości. Ataki na media to przedłużenie polityki historycznej, która odmawia prawa do patriotyzmu osobom spoza prawicy, jak również nagonki na media prowadzonej przez prezesa i publicystów prawicy (przypominam bojkot TVN i Superstacji). Bez końca skarżą się oni na „histeryczną nagonkę” ze strony głównego nurtu mediów, czyli tzw. gazet polskojęzycznych oraz telewizji pozostających w rękach zagranicznych, zwłaszcza niemieckich (prezes do reportera TVN: „Pan jest dziennikarzem polskim czy niemieckim?”). Mówi się i pisze o – cytuję – „zbydlęceniu” mediów głównego nurtu i o zamykaniu zdrowej części środowiska w rezerwacie. Zamknięty w rezerwacie czuje się nawet redaktor naczelny największego tygodnika niepokornych opinii, częsty gość polskojęzycznych programów radiowych i telewizyjnych poza murami rezerwatu.

Wśród polityków, którym sam bym chętnie założył kominiarkę (podczas rewolucji kulturalnej w Chinach ubierano niektórych w czapki hańby), widzę tych, którzy jeszcze niedawno byli gorliwymi obrońcami i przyjaciółmi swoich patronów, a dzisiaj mówią i piszą o nich jak najgorzej. W szczególności Janusza Palikota, za to, co napisał o Tusku nazajutrz po ich rozwodzie, a także Michała Kamińskiego i Jacka Kurskiego za to, co wygadują o prezesie Kaczyńskim. Kurski jeszcze wczoraj deklarował dozgonną miłość do prezesa, dzisiaj opowiada, że PiS pod jego zarządem przypomina kolonię karną. Kamiński, w rozmowie z Teresą Torańską („Wprost”), mówi, że JK to zły człowiek, fascynował się Stalinem i chłonął najgorsze wiadomości czy plotki o swoich najbliższych współpracownikach. Wypisz, wymaluj Józef Wissarionowicz.

Agnieszka Romaszewska-Guzy, członek establishmentu dziennikarskiego, szefowa programu telewizyjnego dla Białorusi, emitowanego za publiczne pieniądze, w rozmowie w TOK FM wykazała dużo zrozumienia dla krewkich manifestantów spod pomnika Dmowskiego, niezadowolonych z mediów. W internetowym Salonie (!) 24 Krzysztof Kłopotowski, krytyk filmowy, na swoim blogu co kilka dni judzi przeciwko TVN. Kłopotowski pisze, że powraca – jak za komuny – hasło „telewizja kłamie”. Spalenie wozu transmisyjnego jest „ludową prymitywną odpowiedzią na wyrafinowane kłamstwo”. „Płonący wóz TVN obok pomnika Dmowskiego w dniu Święta Niepodległości wygląda mi na ofiarę łupu zdobytego na wrogu i złożoną na ołtarzu ojca narodu”. Niech „koledzy z TVN” wezmą sobie ten obraz do serca, „Niech ten obraz was pochłonie”. Nienawistne są komentarze na blogu: „Spłonęły dwa opancerzone wozy agresorów”, „TVN sam się o to prosił”, „Kto sieje wiatr – zbiera burzę”.

Jak już pisałem, kiedyś palono książki – teraz pali się telewizję. Na swoje usprawiedliwienie (?) podpalacze mówią, że telewizyjny przekaz wydarzeń 11 listopada był zmanipulowany. Spokojną, bogobojną i patriotyczną manifestację przedstawiono wyłącznie jak bijatykę. Zamiast pokazywać atmosferę pikniku i radości, pokazywano bez końca tę samą zakrwawioną twarz oraz jednego osobnika, który boksował się z policją.

To prawda. Ja też odniosłem wrażenie, że obraz wydarzeń pokazywany przez telewizje był jednostronny, bo krew najlepiej się sprzedaje, komu by się chciało oglądać gadu-gadu biało-czerwonych i kolorowych? Ale ataki na media nie zaczęły się wczoraj, od – choćby i wypaczonej – transmisji z wydarzeń, lecz były ich częścią, trwają od kilku lat i przybierają na brutalności. Agresja wobec mediów ma być usprawiedliwiona postawą samych dziennikarzy! Przypomina mi to zeznanie Ryszarda C., mordercy działacza PiS Marka Rosiaka w Łodzi. On też miał listę osób z PiS, które mu się nie podobały, i czuł się sprowokowany.

Kiedy jeden człowiek traci rozum i wpada w szał – to się, niestety, zdarza. Gorzej, kiedy ten sposób rozumowania, że winne są ofiary, podziela więcej osób, a nawet organizacja, jak Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, stowarzyszenie do niedawna marginalne i niereprezentujące mocno podzielonego środowiska, a dzisiaj, pod prawicowym zarządem, kolejne – obok PiS i Sprawiedliwej Polski – ugrupowanie polityczne prawicy. Prezesowi Skowrońskiemu nie zakładałbym jednak kominiarki, bo uroda jest jego zaletą.

Polityka 49.2011 (2836) z dnia 30.11.2011; Felietony; s. 105
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną