Archiwum Polityki

Pisarska dola

Każdy, kto czasem zagląda do księgarni, doskonale widzi, ile książek się wydaje i że jest to o wiele za dużo. Liczba tytułów wystawiana na ladach przytłacza czytelników, których liczba rośnie znacznie wolniej niż liczba piszących. Książkę łatwiej jest dziś napisać, niż przeczytać, w dodatku z recenzji publikowanych w mediach wynika, że wiele tytułów ma bardzo krótki okres przydatności do czegokolwiek, a niektóre nie nadają się do czytania już w momencie ukazania się na rynku.

Ofiarami tego stanu rzeczy są wydawnictwa, które muszą te tytuły wydawać. Nic dziwnego, że w środowisku wydawców pojawiają się pomysły na utrudnienie działalności pisarskiej. Niedawno „Rzeczpospolita” poinformowała, że w celu zniechęcenia literatów do pisania wrocławskie wydawnictwo Astrum ogłosiło konkurs literacki, w którym za każdy nadesłany utwór jego autor musi zapłacić. Ceny nie są małe: nadesłanie powieści kosztuje 400 zł, minipowieści – 200 zł, a zestawu trzech wierszy – 100 zł. Zgodnie z regulaminem uczestnicy zgadzają się również, aby Astrum przejęło wszystkie prawa majątkowe i autorskie oraz „zrzekają się jakichkolwiek roszczeń finansowych z tego tytułu”, w wyniku czego wszystkie nagrodzone prace automatycznie stają się własnością wydawnictwa.

Prezes Astrum tłumaczy, że opłaty wcale nie są wysokie, a wpływy z nich i tak nie zrekompensują wydatków na publikację nagrodzonych prac. Mimo to idea przyświecająca tej oficynie z pewnością warta jest popularyzacji. Gdyby wszystkie wydawnictwa realizowały podobną politykę wobec przyjmowanych tekstów i ich autorów, finansowa sytuacja branży uległaby szybkiej poprawie, a koszty, jakie generuje literatura, zostałyby sprawiedliwie rozłożone. Za jej istnienie płaciliby nie tylko czytelnicy i wydawcy, ale także główni sprawcy – autorzy, którzy dwa razy by się zastanowili, zanim napisaliby powieść, nowelę czy parę wierszy. Za pisanie braliby się wyłącznie ci, którym sytuacja finansowa na to pozwala, z rynku zniknęliby zaś spryciarze, którzy na pisaniu usiłują zarobić, naciągając na swoją twórczość czytelnika i wyłudzając od wydawnictw pieniądze, które są tym wydawnictwom niezbędne do przeżycia.

Można się oczywiście zastanawiać, czy cennik zaproponowany przez Astrum jest sprawiedliwy? Czy nie dyskryminuje on autorów wierszy, którzy za trzy krótkie utwory muszą zapłacić tyle, ile kosztuje ćwiartka rozwlekłej i zawierającej męczące opisy przyrody powieści? Trzeba też rozważyć, czy ceny te generalnie nie są za wysokie. Pisanie musi kosztować i nie są to rzeczy tanie, ale nie może być to wyłącznie przywilej bogatych, zwłaszcza że stać ich przecież na spędzanie wolnego czasu w inny sposób. Dlatego liczymy, że do akcji włączą się banki, udzielając gorzej sytuowanym atrakcyjnych kredytów na napisanie powieści, eseju czy zbioru wierszy. Oczywiście po uprzednim dokładnym uzgodnieniu z autorem formy, treści i planowanej objętości utworu.

Polityka 50.2011 (2837) z dnia 07.12.2011; Felietony; s. 106
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną