O planowanej budowie elektrowni atomowej mieszkańcy Gąsek (Zachodniopomorskie) dowiedzieli się pod koniec listopada z Internetu i telewizji. – Tak się nie robi – uważa Piotr Laskowski, miejscowy latarnik, stojący na czele komitetu protestacyjnego.
Już dwa lata temu Ministerstwo Gospodarki podało listę 28 miejscowości, w których może być zbudowana pierwsza polska elektrownia jądrowa. W końcu wyłoniono trzech pewniaków: Żarnowiec, Choczewo i Kopań koło Darłowa. To tam jeździli eksperci na spotkania z mieszkańcami, prowadzono akcję uświadamiającą i wyjazdy studyjne dla radnych, żeby mogli z bliska zobaczyć funkcjonujące elektrownie atomowe. Wszystko, by uniknąć w przyszłości protestów.
Niespodziewanie Tomasz Zadroga, prezes Polskiej Grupy Energetycznej, która ma wybudować elektrownię, poinformował na konferencji w Warszawie, że zamiast Kopania PGE zdecydowała się na Gąski. Miejscowość ta nie była dotąd wymieniana w żadnym z dokumentów. Lokalizacją byli zaskoczeni nawet urzędnicy Ministerstwa Środowiska.
Dopiero po konferencji w Warszawie PGE oficjalnie poinformowała mieszkańców. Jak twierdzi Laskowski, na pierwszym spotkaniu w Gąskach koncern reprezentowali szef marketingu i prawnik, którzy nie zawsze potrafili odpowiedzieć na szczegółowe pytania mieszkańców.
Grupa, w której skład weszli wszyscy radni gminy Mielno i wszyscy sołtysi, chce szybko zebrać podpisy niezbędne do przeprowadzenia gminnego referendum, by zablokować działania PGE. – Większość mieszkańców jest przeciw – twierdzi Laskowski i dodaje, że przedstawiciele PGE organizują właśnie łapankę na samorządowców, by ich wysłać do jakiejś francuskiej elektrowni. – Ale radni trzymają się mocno.