Największym dawcą kredytów nie jest dziś Bank Światowy, tylko Chiny, które mają wielkie rezerwy, więc pożyczają na prawo i lewo. W 2010 r. BŚ zgodził się pożyczyć 11,4 mld dol., do podziału pomiędzy 36 afrykańskich krajów. Chiny tymczasem samej tylko Ghanie zaoferowały 13 mld dol., nie oczekując przy tym spełnienia jakichkolwiek wymagań związanych z przejrzystością procedur, ukróceniem korupcji czy przestrzeganiem praw człowieka. Kambodża, która rozważała 600 mln dol. pożyczki z BŚ, podpisała umowę z Chińczykami, bo ci bez żadnych wymagań pożyczyli jej 601 mln dol. Kamerunowi BŚ udzielił 30 mln dol. pożyczki, a Chiny 743 mln, w Zambii Chińczycy przebili BŚ o ponad 200 mln dol., a pożyczka dla Republiki Konga była większa o 50 mln dol. We wszystkich tych krajach budowę dróg, szpitali, elektrowni czy infrastruktury kredytują Chińczycy. Podobnie w Angoli, która od zakończonej w 2003 r. wojny domowej ma w Chinach rozszerzoną linię kredytową o wartości 15 mld dol. Skorumpowani przywódcy też Chinom nie przeszkadzają. Pieniądze dostanie każdy, kto o nie poprosi, a o globalnej odpowiedzialności, o którą apeluje BŚ, Chińczycy nawet nie chcą słuchać.