Prezydent Mahmud Ahmadineżad kontratakuje. Odwiedził Wenezuelę, Nikaraguę, Kubę i Ekwador, szukając wsparcia łagodzącego amerykańskie sankcje nakładane na Iran. To piąta taka wyprawa Ahmadineżada, a od kilku lat Iran jest coraz bardziej widoczny na latynoskich rynkach: tylko w Wenezueli zainwestował 5 mld dol., m.in. w fabryki cementu i mleczarnie. W zamian Caracas sprzedaje Teheranowi prawie 20 tys. baryłek ropy dziennie, całkowicie ignorując zakazy Białego Domu. A Hugo Chavez zapowiedział, że chciałby też dostarczać uran dla irańskiego programu nuklearnego.
Wśród wizytowanych państw zabrakło dwóch największych. Stosunki Argentyny z Iranem są bardzo chłodne, bo Teheran wciąż nie ukarał sprawców zamachu bombowego na żydowskie centrum kulturalne w Buenos Aires sprzed 20 lat, w którym zginęło 85 osób, a setki zostały ranne. A Brazylia, która jeszcze za prezydenta Luli utrzymywała z Teheranem przyjazne stosunki, ostatnio wyraźnie się od niego zdystansowała. Nowa głowa państwa Dilma Rousseff potępiła wyrok śmierci wydany na kobietę oskarżoną o cudzołóstwo i wsparła dochodzenie ONZ w sprawie łamania praw człowieka w Iranie.