Archiwum Polityki

Arafat ratuje Rumunów

Rumuni mają nowego bohatera: dr. Raeda Arafata, Palestyńczyka urodzonego w Damaszku, który w 1981 r. przyjechał tu studiować medycynę. Zadomowił się, został anestezjologiem, ale jego prawdziwą pasją stało się ratownictwo medyczne. Stworzył mobilne oddziały interwencyjne, współpracujące ze strażakami, przez lata działające na zasadach wolontariatu, wspierane finansowo przez Norwegów i Szkotów. Aż wreszcie stały się strukturą ogólnokrajową, a dr Arafat został wiceministrem zdrowia. Z tej posady ustąpił z hukiem, kiedy prezydent Traian Basescu nazwał go publicznie kłamcą i lewakiem, bo Arafat ostro skrytykował szykowaną reformę służby zdrowia (że uderzy w najuboższych). Założenia były rozsądne: wprowadzenie czterech prywatnych ubezpieczycieli miało rozpocząć porządki i stopniową prywatyzację, okiełznać wydatki i rozprawić się ze zmorą kopert i korupcji w służbie zdrowia. Ale Rumuni mają złe doświadczenia z prywatyzacją i powszechnie uważają, że na cięciach i oszczędnościach najgorzej wychodzą ci z dołu drabiny.

Dymisja Arafata wyprowadziła ludzi na ulice; był to nowy typ manifestantów: apolitycznych i wkurzonych. Palenie opon i samochodów oraz starcia z siłami porządku wzięli na siebie kibole i zadymiarze. Prezydent szybko wystąpił do premiera, aby wycofał z parlamentu projekt ustawy, Arafat wrócił do pracy i zasiądzie w komisji szykującej nowy projekt reform. Ale dogrywka z pewnością nastąpi – w listopadowych wyborach.

Polityka 04.2012 (2843) z dnia 25.01.2012; Flesz. Świat; s. 10
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną