Archiwum Polityki

Niemiecka wrona porywa Akropol

Roczna pensja greckiego prezydenta wynosiła dotychczas 283 694 euro. Karolos Papoulias zrezygnował z niej, by pokazać swą solidarność ze zwykłymi Grekami, którym znów każe się zaciskać pasa (w zamian za kolejne zagraniczne pożyczki w dół idą emerytury i płaca minimalna, a urzędników czekają masowe zwolnienia). Ale 82-letni prezydent, zazwyczaj wyważony dyplomata (z doktoratem z prawa zdobytym na Uniwersytecie w Kolonii), zasłynął w ostatnich dniach czymś jeszcze. Publicznie zbeształ ministra finansów Niemiec za to, że porównał Grecję do „dziury bez dna”, w której toną pieniądze niemieckich podatników: „Kim pan jest, panie Schäuble, że śmie pan obrażać Grecję?”.

Delikatnie mówiąc, ani Wolfgang Schäuble, ani jego szefowa nie mają w Grecji dobrej prasy. Niedawno jedna z gazet zamieściła zdjęcie kanclerz Angeli Merkel w nazistowskim mundurze ze swastyką. Zaś na transparentach niesionych podczas protestów niemiecka kanclerz przedstawiana jest jako nadlatująca wrona, która chwyta w pazury Akropol. Nastroje antyniemieckie dominowały też podczas ostatnich demonstracji, gdy na ulice Aten wyszło 100 tys. osób. Chcą dokończyć to, czego nie udało im się osiągnąć podczas okupacji. Niech nam najpierw zapłacą wojenne reparacje – wykrzykiwali Grecy.

Takie głosy słychać na zmianę z wyzwiskami kierowanymi pod adresem greckich rządzących. Premier Papademos – zdaniem wielu Greków – to marionetka Brukseli. Reszta polityków zaś to bezkarni złodzieje i skorumpowani oszuści. To oni doprowadzili kraj do kryzysu, za który teraz płacą obywatele. Takie myślenie może odrobinę poprawia zbiorowe samopoczucie, ale wyjścia z matni raczej nie ułatwi. Podobnie jak podpalanie sklepów.

Polityka 08.2012 (2847) z dnia 22.02.2012; Flesz. Świat; s. 10
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną