Archiwum Polityki

Polityka i obyczaje

Z Najnowszego Testamentu zaproponowanego w przedświątecznej „Gazecie Wyborczej” przez Michała Ogórka: „Można żałować, że budową dróg w czasie Wielkiej Nocy w Jerozolimie nie zajmował się Sławomir Nowak, ponieważ Droga Krzyżowa nie byłaby gotowa na Wielki Piątek”.

Poseł PO Adam Szejnfeld, autor strony internetowej Kobiecastronazycia.pl, czuje się dyskryminowany. Chciał zapisać się do parlamentarnej grupy kobiet, lecz nie został przyjęty. „Zachowały się w stosunku do mnie seksistowsko – żalił się w „Polsce”. – Jestem przekonany, że głos faceta w imieniu kobiet jest bardziej wiarygodny niż głos samych kobiet”.

Tylko odważni posłowie zgodzili się wziąć udział w teście ze znajomości historii na poziomie absolwenta podstawówki. Wśród śmiałków znalazł się rzecznik SLD Dariusz Joński, który odpowiedział, że powstanie warszawskie wybuchło w 1988 r., zaś stan wojenny został wprowadzony rok później. Poseł tłumaczył, że z tym powstaniem to było zwykłe przejęzyczenie, natomiast w sprawie stanu wojennego „faktycznie” pomyliły mu się daty, więc obiecuje się podszkolić.

Artysta kabaretowy Artur Andrus w wywiadzie dla „Dużego Formatu” zdradził, jaki ma stosunek do polityki: „Wystarczy, żebym wiedział, na kogo głosować. Oczywiście, że sobie ich obserwuję, ale jak oni mówią, żebym poświęcił im część swojego życia, to mówię: nie. Mam ważniejsze rzeczy do zrobienia niż publiczne opowiadanie się po stronie jednego pana czy drugiego. Zwłaszcza że nie czuję, aby oni poświęcali swoje życie dla mnie”.

Marian Stala w „Tygodniku Powszechnym” podsumował ubiegłotygodniowe „przygaszone i melancholijne” w tonacji wywiady z Markiem Królem, b. redaktorem naczelnym tygodnika „Wprost”, Michałem Kamińskim, b. spin doktorem, i Jackiem Kurskim, eksbulterierem prezesa: „Wielkie są nieszczęścia spadające na ludzi zajmujących się polityką. I chociaż chciałoby się pomóc, wyrazić współczucie, uczciwiej będzie powiedzieć prawdę. Panowie: jest ciężko i będzie ciężko (i w Warszawie, i w Brukseli)”.

Na warszawskim Ursynowie, gdzie PiS rządzi z komitetem Nasz Ursynów, dochodzi do spotkań ponad podziałami. Burmistrz Piotr Guział przyjmował ambasadora Rosji oraz dawnych kolegów z SLD – Józefa Oleksego i Leszka Millera, zaś z okazji rocznicy katastrofy smoleńskiej wizytę w ratuszu złożył Jarosław Kaczyński. Ursynów próbuje też prowadzić własną politykę zagraniczną – zwróci się mianowicie do Kremla o zwrot wraku Tupolewa. Ruch im. Lecha Kaczyńskiego będzie namawiał samorządowców do nazywania imieniem byłego prezydenta ulic i placów w polskich miastach. Ruch planuje też zorganizowanie konferencji pod hasłem „Co to znaczy być niezłomnym”.

Paweł Piskorski, jeden ze współzałożycieli PO (usunięty z jej szeregów w 2006 r.), w wywiadzie dla „Przeglądu” przekonuje, że Donald Tusk ma wielkie ambicje i już dziś myśli o tym, jak będzie zapamiętany w przyszłości: „absolutnie nie chce pozostać w pamięci jako dogorywający lider rządu mniejszościowego. Na tę myśl będzie się budził po nocach zlany potem”.

W dwutygodniku „Prawda jest ciekawa” (do nabycia w wybranych kioskach) profesor fizyki Jerzy Przystawa apeluje do rodaków: „Pora, żeby Naród Polski powstał z kolan. Przestańmy zachowywać się jak dziady proszalne… Przestańmy chodzić do nich z petycjami, prośbami i wnioskami. Skoro pozostawili nam tylko drogę buntu, to trzeba się zbuntować”.

Doszło do rozłamu wśród polskich motocyklistów. Tegoroczny IX Motocyklowy Zlot Gwiaździsty im. Księdza Ułana Zdzisława Peszkowskiego odbędzie się nie jak zwykle na Jasnej Górze, lecz w Gietrzwałdzie. Inna grupa motocyklistów wybiera się jednak do Częstochowy, gdzie zjazd, zdaniem tych wybierających Gietrzwałd, ma mieć charakter jarmarczny, o co obwiniają prezydenta Częstochowy Krzysztofa Matyjaszczyka (SLD). Tak czy inaczej, nie dojdzie do spotkania dwóch grup „nastawionych do siebie niekonieczne przyjaźnie”, jak to ujął Wiktor Węgrzyn, prezes Stowarzyszenia Międzynarodowego Motocyklowego Rajdu Katyńskiego.

Pisarka Olga Tokarczuk, autorka wydanej niedawno książki „Moment niedźwiedzia”, o rytuale polowań: „Polowali królowie, magnaci, naziści, polowali komuniści, polują współcześni politycy… Kto zabija zwierzę dla sportu, strzela ukryty w ambonie do pasącej się sarny, musi mieć coś nie tak z emocjami, z empatią, z wyobraźnią, z sercem. Ja bym nie głosowała na kogoś takiego”.

Podczas ostatniego meczu na stadionie warszawskiej Polonii na trybunach pojawił się transparent z napisem „Precz z komuną”, który służby porządkowe starały się usunąć na wniosek delegata PZPN. Był nim absolwent Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy KC PZPR, były działacz partyjny ze Słupska. „Czy gdyby delegat był działaczem »Solidarności«, to udawałby, że transparentu nie ma?” – zastanawia się Stefan Szczepłek, komentator sportowy „Rzeczpospolitej”.

Tymczasem Marek Jurek, lider Prawicy Rzeczypospolitej, kibic Polonii, przypomina w „Naszym Dzienniku”, że „zanim przyszło wielkie przebudzenie narodowe po wyborze bł. Jana Pawła II na papieża, potężnym czynnikiem umacniającym więzi narodowe była właśnie piłka nożna. – Jestem dumny, że nasi kibice nawiązują do tamtych tradycji – podkreśla”.

Polityka 15.2012 (2854) z dnia 11.04.2012; Polityka i obyczaje; s. 106
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną