Archiwum Polityki

Tajemnice spowiedzi

W ramach duchowego przygotowania do Wielkanocy Kościół przeprowadził doroczną, szeroko zakrojoną akcję spowiadania się. Akcja miała swój profil na Facebooku, kanał na YouTube, reklamowały ją plakaty, billboardy, spoty radiowe i telewizyjne. Absolutną nowością było umożliwienie ściągnięcia rachunku sumienia na smartfona, dzięki czemu osoby zainteresowane spowiedzią mogły się do niej lepiej przygotować. „Żyjemy w świecie informacji. Kościół w imię religii nie może odsuwać się od nowoczesnych technologii, bo duża część społeczeństwa tego nie zrozumie” – przyznał w „Gazecie Wyborczej” jezuita ks. Jacek Prusak. Uspokoił jednak, że sam akt spowiedzi nadal będzie się odbywał w kościele i nikt nie będzie nikogo spowiadał przez komórkę.

Informacja ta z pewnością nie ucieszy innych służb analizujących grzechy obywateli. Jak wiadomo, zwyczaj spowiadania się funkcjonariuszom tych służb jeszcze się nie upowszechnił, dlatego chętnych do spowiedzi muszą oni szukać sami. Gdyby katolicy spowiadali się księżom przez telefon, wystarczyłoby ich podsłuchać, co usprawniłoby pracę tych służb. Obecnie muszą one podsłuchiwać różne osoby bez żadnej gwarancji, że podczas rozmowy telefonicznej osoby te przyznają się do jakiegoś grzechu i że będzie je o co oskarżyć. W dodatku na podsłuchiwanie wielu osób sądy nie chcą wyrazić zgody, co powoduje, że służby zdane są na konieczność żmudnego sprawdzania telefonicznych billingów tych osób. Dzięki temu są w stanie bez trudu ustalić, z kim i kiedy użytkownik telefonu się kontaktował oraz gdzie i w czyim towarzystwie przebywał, ale jakiego grzechu się w tym czasie dopuścił, mogą się tylko domyślać.

Media informują, że jeśli chodzi o billingowanie, nasze służby specjalne są europejskimi liderami – w 2011 r. sięgały one po dane telekomunikacyjne aż 1 856 000 razy. Zważywszy na to, że służb tych jest dziewięć, liczba ta specjalnie nie dziwi, mimo to RPO i działacze organizacji pozarządowych wzywają do ustawowego ukrócenia takich praktyk. Chcą także, aby służby zostały zobowiązane do niszczenia zdobytych danych, gdyby okazały się do niczego nieprzydatne. Zdaniem pracowników służb żądanie to jest trochę bez sensu, gdyż billingi nie są artykułami żywnościowymi i nie posiadają żadnego terminu przydatności, dlatego w przyszłości zawsze mogą się okazać do czegoś przydatne.

Czy służby sięgają po dane telekomunikacyjne zbyt często, jest kwestią dyskusyjną. Słychać nawet opinie, że powinny one sięgać po te dane jeszcze częściej niż dotychczas, aby nie dochodziło do przykrych nieporozumień, takich jak niedawny atak antyterrorystów w Katowicach. Atak ten, przeprowadzony prawdopodobnie bez należytego rozpoznania telekomunikacyjnego, doprowadził do pobicia i ujęcia zupełnie niewinnych ludzi, podczas gdy poszukiwany przestępca znajdował się piętro wyżej. Spekuluje się, że gdyby policja przed akcją dysponowała wszystkimi danymi telekomunikacyjnymi poszukiwanego, może udałoby się jej trafić we właściwe miejsce. A gdyby miała także dokładne dane telekomunikacyjne ofiar, niewykluczone, że okazałoby się, iż nie są one zupełnie niewinne i że również mają na sumieniu grzechy, z których trzeba je wyspowiadać.

Polityka 15.2012 (2854) z dnia 11.04.2012; Felietony; s. 94
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną