Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Kto płaci, ten wymaga

Wystawianie sztuk teatralnych to robota ciężka i często niewdzięczna. Bywa, że w przypływie natchnienia twórca teatralny postanowi porazić widza sceniczną wizją i odkrywczą interpretacją tekstu, aktorzy mu wszystko pięknie zagrają, tymczasem nikt tego nie zauważy. Albo jeszcze gorzej – zauważy i będzie miał poważne zastrzeżenia.

Przekonali się o tym twórcy spektaklu „Nieskończona historia”, wystawionego w Teatrze Nowym w Zabrzu, którego dyrekcja po premierze otrzymała trzy ostre w tonie maile. Maile (wysłane również do pani prezydent miasta i gliwickiej kurii diecezjalnej) pochodziły od widzów, którym „Nieskończona historia” się nie podobała, gdyż aktorzy palili na scenie papierosy, a tekst sztuki obrażał ich poczucie smaku oraz uczucia religijne. Kontrowersje wzbudziła m.in. scena, w której jeden z bohaterów zostaje brutalnie uderzony atrapą Biblii, i scena rozmowy na sex-czacie, którą co chwilę chór przerywa słowami: „Do buzi bierzesz, w pupę bierzesz”. Zdaniem widzów, nie do przyjęcia był także wypchany brzuch jednej z bohaterek, gdyż sugerował on, że sprawcą ciąży jest występujący w sztuce ksiądz. Piszący wzywali do ocenzurowania przedstawienia, a nadawczyni jednego z maili oświadczyła, że naruszone zostały jej prawa konsumenckie, gdyż na premierze nie dostała tego, za co zapłaciła.

W myśl zasady, że klient ma zawsze rację, dyrekcja teatru poleciła dokonanie zmian w spektaklu. Zniknąć miała scena bicia Biblią, ciążę, w którą zamieszany był ksiądz, dyrekcja poleciła usunąć, a na kontrowersyjną kwestię chóru wyraziła zgodę pod warunkiem, że będzie wygłoszona tylko raz. Zmiany te miały ulepszyć przedstawienie na tyle, aby widzowie chcący otrzymać to, za co zapłacili, mogli to otrzymać w niewypaczonej przez reżysera formie.

Polityka 16.2012 (2855) z dnia 18.04.2012; Felietony; s. 95
Reklama