Archiwum Polityki

Jaś, Nel i lew

Platforma Obywatelska wygrała wybory samorządowe, rządzi lub współrządzi w 13 województwach, udało się jej stworzyć ciekawie rokujący na przyszłość blok z PSL. Po wyborach samorządowych PO pokazała się więc jako partia, która odzyskała zdolność zawierania koalicji w różne strony i nie musi już kurczowo trzymać się jednej, coraz bardziej gasnącej wizji POPiS. Można powiedzieć: sukces.

Tymczasem po kilku tygodniach, jakie minęły od wyborów, wizerunek PO jest już inny. To partia nieustannego konfliktu i bałaganu, przeżywająca kryzys przywództwa, zagubiona, niemrawa, kierowana przez lidera, którym rządzi wyłącznie jego własna ambicja zostania prezydentem kraju. Dla tej ambicji gotowy jest porozumieć się przede wszystkim z lewicą, porzucając solidarnościowe korzenie i wielkie wizje prawicowych koalicji.

To, co dzieje się obecnie z wizerunkiem Platformy, jest znakomitym przykładem, jak sukces zmienić w porażkę. Dużym uproszczeniem byłoby zrzucanie całej winy za obecny stan na widowiskową akcję Nelly i Jana Rokitów oraz ich sojuszników, głównie medialnych, którzy nie mogąc się pogodzić z osłabieniem roli Rokity w Platformie rozpoczęli ofensywę przeciwko Tuskowi. Obecna koalicja PiS z Samoobroną i LPR coraz bardziej obraża poczucie przyzwoitości części opiniotwórczych środowisk. Dla nich powrót POPiS staje się polityczną i ideową potrzebą chwili. A z kolei PO opozycyjna, mogąca zawierać koalicje na prawo i na lewo (Po-Lew?), jest niebezpieczna, bo nie jest już skazana na jeden sojusz, z PiS.

To wizerunkowe przekuwanie sukcesu w porażkę ma jednak zasadniczą przyczynę w zbyt długim trwaniu przy wizji POPiS i utrwalaniu, także przez kierownictwo PO, przekonania, że gwarantem konserwatywnego nurtu w PO jest jedynie Jan Rokita. Jakby nie było Bronisława Komorowskiego, Hanny Gronkiewicz- Waltz, Bogdana Zdrojewskiego i wielu innych, którzy wcale nie są gorszymi konserwatystami niż Rokita.

Polityka 2.2007 (2587) z dnia 13.01.2007; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 17
Reklama