Archiwum Polityki

Kwit określa świadomość

Pewien zmurszały już warszawski bawidamek wynalazł patent na poznawanie kobiet, które wpadły mu w oko.
– Padłbym przed panią na kolana – szeptał – gdybym miał pewność, że wstanę.

Zdarzają się sytuacje, że z kolan wstawać nie trzeba. Może to i niewygodne. Za to świetnie rokujące na przyszłość. Jak należy w roku 2007 (koalicji dwunastu miesięcy) pisać o tych, co piastują najwyższe urzędy? Wiadomo: są drażliwi, chronicznie niedopieszczeni przez media polujące na wpadki i gafy. Polecam wzorcowy tekst pióra p. Zbigniewa Sulatyckiego, zamieszczony w „Naszym Dzienniku”. Kreśląc sylwetkę Lecha Kaczyńskiego p. Zbigniew S. zauważa: „Ten prezydent swą obecnością na wszystkich ważnych patriotycznych uroczystościach przypomina, co oznacza miłość i poświęcenie dla »rodzinnego domu, któremu na imię Najjaśniejsza Rzeczpospolita«. Ten prezydent przywraca należytą wartość słowom wyhaftowanym na sztandarach przez nasze babki i matki: »Bóg – Honor – Ojczyzna«. Dzięki niemu możemy powiedzieć naszym przodkom, że ich krew i poświęcenie nie poszły na marne. Dopiero ten prezydent nie kłania się w pas wszystkim »wielkim« tego świata, a niezłomnie swą postawą uświadamia im, że Polska nie jest i nie będzie wasalem...”. Nic dziwnego, że poprzednicy obecnego lokatora pałacu na Krakowskim zasługują jedynie na epitety – „elektryk... umacniał lewą nogę”, „niedorobiony magister... wetował prawie wszystkie ustawy dobre dla kraju...”.

P. Sulatycki nie zaprząta sobie głowy drobiazgami. Pisze tak, jak powinno się pisać, by naprawić zdewastowane obyczaje. Podobnie zachowywał się wizytator szkoły gdzieś na rubieżach II RP.

Polityka 2.2007 (2587) z dnia 13.01.2007; Groński; s. 86
Reklama