To, jak skończy się ewolucja Ziemi, wiadomo dziś całkiem nieźle. Otóż jak donosi prasa, pod koniec istnienia Układu Słonecznego Ziemia będzie martwa, a inteligentne życie może się rozwijać na księżycach Saturna i Jowisza.
Tego, jak przebiegnie w najbliższym czasie i czym się skończy ewolucja ulubieńca mediów Kazimierza Marcinkiewicza, nie wie nikt. Doradca w banku to na pewno tylko funkcja przejściowa. Polityk ten grozi, że z życia publicznego się nie wycofa i wobec tego oczekuje poważnych propozycji, gdyż w przeciwnym razie gotów jest zrobić nie wiadomo co. W ewolucjach Ziemi i Marcinkiewicza widać pewne podobieństwo. Polityczna ziemia wokół tego drugiego też już wydaje się martwa, dlatego niewykluczone, że Kazimierz Marcinkiewicz inteligentną formę życia będzie mógł rozwinąć dopiero na Księżycu. Z pewnością ma on szansę otrzymać tam poważne stanowisko od premiera Kaczyńskiego. Nie ma wątpliwości, że Księżyc to miejsce, w którym premier z przyjemnością widziałby Marcinkiewicza, a także miejsce, w którym on sam chętnie by się sprawdził, bo jeszcze go tam nie było. Na Księżycu, na którym jest tak wiele do zrobienia, miałby nieograniczone pole do popisu i szanse na sukces nie mniejsze niż w PKO BP, choćby dlatego, że jako fizyk o funkcjonowaniu na Księżycu na pewno wie więcej niż o bankowości.
Problem w tym, że na Księżycu póki co nie ma żadnych mediów i trzeba by je tam dopiero zainstalować. A na pozbawionym mediów Księżycu Marcinkiewicz zupełnie się nie widzi (i nie słyszy). Tak więc jego misja na Księżycu to niestety wciąż polityczne science fiction. Ambitny polityk ten póki co musi zejść na ziemię i poczekać, aż premier Kaczyński i prezydent Kaczyński wyślą na Księżyc media i niektórych dziennikarzy, a do towarzystwa dołożą tę małpę w czerwonym.