Rada Bezpieczeństwa ONZ ponowiła żądanie, by Izrael zrezygnował natychmiast z ofensywy wojskowej na Zachodnim Brzegu i zaapelowała o „zawieszenie broni”. Trudno nie przyłączyć się do apeli o pokój. Ale wcześniej owo „zawieszenie broni” nie oznaczało bezpieczeństwa obywateli. Można powiedzieć, że Autonomia Palestyńska, zwłaszcza za czasów premierowania Ehuda Baraka w Jerozolimie, już miała z Izraelem „normalne stosunki”, lecz nie powstrzymało to późniejszych krwawych zamachów na ludność cywilną. Trudno odmówić jakiejkolwiek ludności – w tym i izraelskiej – prawa do życia w bezpieczeństwie. Izrael to prawo Palestyńczykom dawał, Palestyńczycy Izraelowi – nie. Palestyńczycy tłumaczą swoje zamachy krzywdą, jaka wynika z okupacji ich historycznych ziem. Racja ta – zwłaszcza w takich regionach, gdzie całe miliony przemieszczały się albo były przemieszczane przez wojny i konflikty – jest bardzo wątpliwa. W zastosowaniu na przykład do Europy – wręcz absurdalna. Dla zwyczajnego, przeciętnego człowieka w XXI wieku prawo do spokojnego własnego życia wydaje się ważniejsze niż prawo do ziemi. Choćby dlatego, że zabraną ziemię w końcu można oddać, a zabranego życia już nie. Z kolei obecny rząd izraelski wydaje się polegać wyłącznie na sile wojskowej, na wypaleniu ogniem i żelazem wszelkich palestyńskich grup zbrojnych. Taka polityka jest błędna, gdyż żadna armia nie może powstrzymać gotowych na wszystko grup samobójców.