Projekt ustawy o utworzeniu dwóch agencji przeszedł już pierwsze czytanie w Sejmie i pracuje nad nim obecnie nadzwyczajna sejmowa komisja. Jeżeli ustawa zostanie przyjęta, a wszystko wskazuje, że tak się stanie, to rzeczywiście zniknie Urząd Ochrony Państwa, a pojawią się: Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, łącząca kontrwywiad i obecny pion śledczy, oraz Agencja Wywiadu, co w praktyce oznacza usamodzielnienie tej służby. Nie będzie natomiast żadnego połączenia wywiadu wojskowego i cywilnego (co było zresztą zamierzeniem wątpliwym), bowiem WSI zachowują odrębność, a fakt, że w strukturze wywiadu cywilnego mają się pojawić jakieś zadania wojskowe, jest przykrywką dla klęski autorów pomysłu. Wtajemniczeni powiadają, że do nowej Agencji Wywiadu przejdzie najwyżej kilkudziesięciu oficerów w wieku przedemerytalnym, z których wojsko bez żalu zrezygnuje.
Żałować wypada, że rozbijaniu UOP nie towarzyszy stosowny projekt ustawy o Wojskowych Służbach Informacyjnych, który rodzi się już ponad 10 lat i jest z pewnością rekordzistą wśród projektów ustaw pożądanych i nienapisanych. Gdyby oba projekty pojawiły się jednocześnie, łatwiej byłoby opisać zadania, kompetencje i strukturę obu służb, a tym samym sens istnienia dwóch wywiadów, cywilnego i wojskowego. Wojsko jednak jest potęgą, gdy idzie o ochronę nieprzejrzystości własnych struktur. Teraz też pokazało Zbigniewowi Siemiątkowskiemu, który chce być ojcem chrzestnym nowych agencji, gdzie jego miejsce i dokąd sięga jego władza. Otóż sięga ona dokładnie tam, gdzie zaczynają się kompetencje szefa MON. Siemiątkowskiemu pozostało więc manipulowanie przy UOP i powiedzmy od razu, że jest to manipulowanie częściowo potrzebne, częściowo niezręczne, ale w każdym przypadku bardzo mocno podszyte polityką.
Główną zaletą projektu jest wyodrębnienie wywiadu ze struktur UOP.