Kiedy 27 kwietnia 1986 r. stacje pomiarowe w Szwecji wykryły znacznie większy poziom radioaktywności w atmosferze, a radio BBC doniosło o poważnym wypadku w elektrowni atomowej w Czarnobylu na Ukrainie, radziecka agencja prasowa TASS musiała przerwać milczenie. Jej pierwszy komunikat mówił jednak o „niewielkiej awarii, która nie będzie miała żadnego wpływu na zdrowie ludzi”. Tymczasem zachodnie media coraz obszerniej informowały o tragedii. Dziennik „The New York Post” pisał np. o 15 tys. ofiar wybuchu reaktora, których zwłoki pospiesznie zagrzebywano w masowych grobach.
Bez rąk, oczu i nóg
Po rozpadzie ZSRR dziennikarze z całego świata masowo zaczęli przyjeżdżać do Czarnobyla, gdzie wreszcie w nieskrępowany sposób mogli oglądać miejsce tragedii. Trudno zliczyć, ile artykułów, reportaży w radiu i telewizji pojawiło się na świecie na temat Czarnobyla. Z niemal każdego z nich wyłaniał się przerażający obraz. Dziesiątki tysięcy ludzi wysiedlonych ze skażonych terenów, tysiące ludzi umierających lub chorujących na białaczkę i inne nowotwory. I wreszcie najbardziej przejmujące obrazy – kalekie dzieci: bez rąk, oczu, nóg. Media nie miały i właściwie nie mają do dzisiaj wątpliwości – była to największa, jeśli nie liczyć wojen, tragedia w XX wieku, która zniszczyła życie setek tysięcy ludzi.
Z ostatnim stwierdzeniem trudno się nie zgodzić, ale po zapoznaniu się z raportami lekarzy i naukowców, którzy równie licznie jak dziennikarze zaczęli odwiedzać skażone tereny wokół Czarnobyla, wyłania się zupełnie inny obraz skutków wybuchu reaktora. Okazuje się, że to nie zabójcze promieniowanie było przyczyną tragedii setek tysięcy mieszkańców Białorusi, Rosji i Ukrainy, ale fatalna w skutkach akcja ratunkowa, przeprowadzona na przesadnie wielką skalę, oraz niszczący życie strach przed promieniowaniem, którego dawki w większości przypadków były nieszkodliwe dla zdrowia.