11 września dokonano krwawego zamachu na Pentagon i centrum Nowego Jorku. W odwecie Stany Zjednoczone wypowiedziały wojnę międzynarodowemu terroryzmowi i zaatakowały domniemane miejsca przebywania winnych. W zmasowanych nalotach na Afganistan – czego nie dało się nijak uniknąć, było więc z góry wliczone w koszta – ginęli też, a może przede wszystkim, cywile nic bezpośrednio z aktami terroryzmu nie mający wspólnego. Opinia publiczna w Polsce zaakceptowała te amerykańskie działania, w telewizji zachwycał się nimi Waldemar Milewicz, a władze nasze na czele z ministrem Siwcem gromko pokrzykującym, że „Polska też jest w stanie wojny” (sic!
Polityka
15.2002
(2345) z dnia 13.04.2002;
Stomma;
s. 98