NAJważniejsze wydarzenie roku
Tu nie było żadnego kłopotu z wyborem. Przypadło ono 13 grudnia w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego w 1981 r. Tym razem jednak Polacy wybrali – jak to powiedział prezydent – „większe dobro”, w odróżnieniu od generała Jaruzelskiego, który wybrał „mniejsze zło”. Po długich i ciężkich negocjacjach w Kopenhadze, które trwały do ostatniej minuty, polska delegacja, z premierem Leszkiem Millerem na czele, jako ostatnia z afiliowanej „dziesiątki” zakończyła ważny etap w wieloletnim procesie przybliżania się Polski do wejścia do Unii Europejskiej. Za sukces uznano to, że Unia przyznała Polsce – wbrew wcześniejszym oświadczeniom wielu prominentnych polityków Zachodu – większe rekompensaty budżetowe, w sumie 1,5 mld euro w latach 2004–2006, przystała na obniżony VAT na gotowe mieszkania i na zwiększenie dopłat dla rolników (55, 60 i 65 proc. w kolejnych latach). Pozwoliło to uznać Kopenhagę za sukces także koalicjantowi SLD, czyli PSL, którego przewodniczący i jednocześnie wicepremier Jarosław Kalinowski brał aktywny udział w rokowaniach, mimo że wcześniej wielokrotnie prezentował wielki krytycyzm wobec proponowanych przez Unię warunków „wejścia”. Zresztą w Polsce zrazu dominował nastrój euforii i niejaka łaskawość wobec przeciwników politycznych – rządzący przyznawali, że wiele poprzednich ekip miało swój udział w budowaniu wspólnej Europy, a postawa opozycji w istocie negocjacjom sprzyjała, z kolei liderzy opozycji cieszyli się, że oto rozpoczęła się nowa epoka w historii narodowej. Eurosceptycy i przeciwnicy Europy na chwilę zamilkli, widać, że zbierają siły na referendum unijne, na które przyjdzie nam czekać do czerwca 2003 r. Wtedy wypowie się naród.