Archiwum Polityki

Cypr: napór na mur

Po tureckiej stronie podzielonego Cypru, mimo letniej pogody, rośnie poczucie, że obywatele zostali na lodzie. Cypr, owszem, został właśnie przyjęty do Unii, ale w praktyce tylko grecka część. Już nawet Turcja ma termin rozpoczęcia rozmów o negocjacjach (2004 r.), a oni – figę. Tymczasem rozwiązanie trwającego od 28 lat konfliktu – całkiem honorowe dla obu stron – było w zasięgu ręki. Zaproponowany przez Kofiego Annana konfederacyjny model szwajcarski przewidywał m.in. uznanie odrębności obu społeczności, o co od lat walczyli cypryjscy Turcy z samorzutnej republiki. Ale ich przywódca, 77-letni Rauf Denktasz, zamiast skorzystać z okazji i szybko ubić targu, powrócił do starej zimnowojennej retoryki uników oraz negocjacji bez kresu i sensu. Na czym obu stronom minęło ostatnie ćwierć wieku.

Schorowany Denktasz, leczący się w Ameryce, nie dostrzegł wyraźnej odmiany nastrojów. Wielki Brat z Ankary dawał tureckim Cypryjczykom poczucie bezpieczeństwa, ale za coraz wyższą cenę. Wyspa służyła jako luksusowe koszary dla 35 tys. tureckich żołnierzy, przeniosły się tu zabronione w Turcji kasyna, a wraz z nimi mafia i pranie pieniędzy. Bankructwa banków – chorobę inflacji i upadłości też przywleczono z kontynentu – przed rokiem pozbawiły ludzi oszczędności. Poza tym izolacja jest izolacją, nawet na słonecznej wyspie Afrodyty. Grecy po swojej stronie osiągnęli cztery razy większy produkt narodowy.

Dlatego bardzo prawdopodobny jest scenariusz niemiecki, nie tylko z powodu dzielącego wyspę muru. Turcy cypryjscy zaczynają głosować nogami: jeśli są stąd, mogą liczyć po greckiej stronie na legalny cypryjski paszport otwierający bramy Unii, mogą liczyć na pracę i normalność.

Polityka 1.2003 (2382) z dnia 04.01.2003; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 16
Reklama