Wnowy rok Kenijczycy wchodzą z odwróconą kartą historii. Po 24 latach twardych rządów odchodzi Daniel arp Moi, a wraz z nim wszechwładza Afrykańskiego Związku Narodowego Kenii (KANU). Nowym prezydentem – według wstępnych wyników wskazujących na jego miażdżącą przewagę – został reprezentant opozycyjnej Tęczowej Koalicji Narodowej (NARC) Mwai Kibaki. 71-letni Kibaki długo musiał czekać na swoją szansę. W latach 80. był wiceprezydentem u Moi’ego, później ich drogi rozeszły się. Przez lata w Kenii obowiązywał system monopartyjny. Moi, pod presją Zachodu, stopniowo wprowadzał demokratyczne reformy, ale też bez trudu wygrał ze skłóconą opozycją pierwsze wolne wybory. Tym razem już nie mógł startować, wylansował więc na swego następcę Uhuru Kenyattę, syna pierwszego prezydenta niepodległej Kenii Jomo Kenyatty (to po jego śmierci Moi jako ówczesny wiceprezydent automatycznie przejął władzę). Ale magia nazwiska Ojca Kenijczyków tym razem nie zadziałała. Ludzie chcą zmian (na fot. w jednym z punktów wyborczych). Czy weteran Kibaki zdoła spełnić te oczekiwania? Istnieją co do tego spore wątpliwości.