Daniel Passent przytacza anegdotę, że Jan Bida został ambasadorem w Izraelu wskutek powiedzenia „Jak Bida to do Żyda” [art. „Polska wizytówka”, POLITYKA 48/02 o inauguracji Akademii Dyplomatycznej – red.]. Nie wiem, jakie przygotowanie do służby dyplomatycznej miał Antoni (a nie Jan) Bida (1897–1980, daty według: T. Mołdawa, Ludzie władzy 1944–1991, Warszawa 1991, s. 239) i jak wywiązywał się z funkcji posła w Izraelu. Wskutek zawiłości polityki bliskowschodniej placówka dyplomatyczna PRL w Izraelu – i odpowiednio placówka Izraela w Polsce – jako jedyne aż do zerwania stosunków dyplomatycznych w czerwcu 1967 r. nie zostały podniesione do rangi ambasad i pozostały poselstwami. Jednak nominacja Bidy nie była podyktowana anegdotycznie, lecz tym, że był on postacią znaną licznym politykom Izraela. W podziemnej okupacyjnej PPR Bida zajmował się pomocą dla ukrywających się Żydów. We wspomnieniach z tego okresu przypomina się ówczesną trawestację cytowanego powiedzenia: „Jak Żyd to do Bidy”. Od kwietnia 1950 r. do sierpnia 1954 r. Antoni Bida był dyrektorem Urzędu do Spraw Wyznań, stykał się zatem z rabinami i świeckimi działaczami wyznania mojżeszowego.
Aleksander Merker,
Warszawa