Archiwum Polityki

Naga sztuka

Przez stulecia akt w sztuce istniał, by cieszyć oczy. Dziś za pomocą golasów artyści załatwiają wiele mniej lub bardziej ważnych spraw i najmniej dbają o to, by było pięknie.

W 1866 r. Gustav Courbet namalował obraz „Źródło światła”. Przedstawia on w zbliżeniu i realistycznie narządy płciowe kobiety. Ta zuchwała jak na owe czasy praca nie była jednak żadną manifestacją czy obyczajowym buntem. Ot, po prostu artysta wykonał dobrze opłacone zamówienie ekscentrycznego voyeura – bogatego tureckiego dyplomaty. W drugiej połowie XX w. nagie ciało obrabiane przez artystów zideologizowało się i dziś wręcz nie wypada, by kojarzyło się z klasycznym aktem. Ono nie musi być piękne, ale powinno być znaczące. Oto krótki przegląd najpopularniejszych sposobów anektowania golasów na potrzeby wyższych celów.

Golas feministyczny

Wojowniczo nastawione wobec mężczyzn artystki szybko uznały, że nagie ciało (z reguły własne) może być orężem w walce o równouprawnienie płci. Swej postawie dawały więc twórczy wyraz wypinając gołe pośladki, piersi, brzuchy. Rychło jednak te demonstracje wyemancypowania spowszedniały i trzeba było sięgać po bardziej radykalne środki wyrazu. W efekcie żeński golas feministyczny coraz częściej manipulował publicznie wokół najbardziej intymnego zakątka swego ciała.

Popularnym sposobem rzucania wyzwania męskim szowinistycznym świniom stało się doczepianie sobie atrybutu męskości. Najbardziej znany jest przypadek Lyndy Bengalis, która w 1974 r. na wykupionej stronie ogłoszeniowej w piśmie „Artforum” pokazała się w całej okazałości, trzymając między nogami zakupiony w seks-shopie model męskiego przyrodzenia. O ile w owych czasach ta manifestacja prowokowała do dyskusji o równouprawnieniu, to powtórzenie blisko trzydzieści lat później tej sytuacji przez niemiecką artystkę Kirsten Stoltmann było już tylko epigońskim gestem.

Polityka 1.2003 (2382) z dnia 04.01.2003; Kultura; s. 77
Reklama